Kolektory słoneczne, czyli jak zmniejszyć rachunki za ciepło

Już ponad tysiąc właścicieli domów jednorodzinnych sięga co miesiąc po dotowany przez państwo kredyt na zakup i montaż kolektorów słonecznych

Aż 45 proc. kredytu spłaca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Co prawda w zależności od wielkości inwestycji dotacja po odliczeniu kosztów kredytu i podatku dochodowego może się skurczyć do 30 proc., ale mimo to gra jest warta świeczki.

Właśnie mija półtora roku od uruchomienia programu dopłat, na które fundusz zarezerwował 300 mln zł. W tym czasie skorzystało z nich ponad 15,2 tys. inwestorów, głównie właścicieli domów jednorodzinnych, ale też 18 wspólnot mieszkaniowych. Z danych NFOŚiGW wynika jednak, że nie jest łatwo przekonać do tego typu inwestycji mieszkańców z północy, np. w pomorskim fundusz zarejestrował 586 tego typu inwestycji. Dla porównania w województwie małopolskim - 2419.

Z kolei na drugim miejscu pod względem liczby instalowanych kolektorów (1808) jest województwo podkarpackie, które nie należy do najbogatszych regionów.

Tymczasem według Instytutu Energetyki Odnawialnej warunki nasłonecznienia są podobne w całym kraju. Poza tym kolektory czerpią energię ze słońca także wtedy, gdy niebo jest zachmurzone. Oczywiście nie zapewnią gorącej wody przez cały rok, a tym samym nie uniezależnią od dostawców paliwa.

Prezes Instytutu Grzegorz Wiśniewski zauważa, że wiele zależy od aktywności firm instalatorskich, a ta - na razie - jest o wiele większa na południu kraju.

Wiśniewski ubolewa, że warunki programu są najczęściej nie do przełknięcia dla inwestorów budujących nowe domy. Żeby dostać dotację, system kolektorów słonecznych musi zacząć produkować energię cieplną po ich zainstalowaniu. - Nie spełni więc tego warunku ten, kto w trakcie budowy zainstaluje system, ale potem jeszcze np. przez dwa, trzy lata, nie będzie z niego korzystał - przyznaje rzecznik NFOŚiGW Witold Maziarz.

Z kolei w przypadku starych domów montaż kolektorów wymaga czasem kosztownych przeróbek. Jedni nie mają na pieniędzy, a inni - nie chcą związanego z tym bałaganu. Zdarza się też, że z powodu usytuowania budynku montaż kolektorów słonecznych nie ma ekonomicznego uzasadnienia, a to dla większości inwestorów ma kluczowe znaczenie.

Opłacalność zależy przede wszystkim od ilości zużywanej energii i jej ceny oraz kosztu inwestycji (później dochodzą też koszty eksploatacji).

NFOŚiGW podaje, że właściciele domów jednorodzinnych instalują na nich przeciętnie po trzy kolektory o łącznej powierzchni ok. 6,4 m kw. Średnio koszt zestawu wynosi 14,5 tys. zł, a dotacja - ponad 6,5 tys. zł.

Zdaniem prezesa IEO Grzegorza Wiśniewskiego o zainstalowaniu kolektora słonecznego powinni pomyśleć zwłaszcza ci właściciele domów, którzy podgrzewają wodę prądem. Taka inwestycja zwróci się w ciągu pięciu, sześciu lat. Przy ogrzewaniu olejem opałowym lub gazem okres zwrotu wydłuży się do blisko dziesięciu lat. Okazuje się, że w kolektory najchętniej inwestują właściciele domów, w których jest piec węglowy. W NFOŚiGW przypuszczają, że może to wynikać z prostoty użytkowania kolektorów, obawy o wzrost cen energii konwencjonalnej oraz... mody na ekologię.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.