Mieszkania w Katowicach ?tanie" niesłychanie

Mimo że od początku 2006 roku ceny mieszkań w stolicy województwa śląskiego wzrosły o 150 proc., to nadal są najtańsze w porównaniu z innymi dużymi miastami w kraju. Podczas gdy w Katowicach za metr własnego M trzeba wyłożyć 4 tys. zł, to we Wrocławiu nie wystarczy nam nawet 7 tys. zł.

Chcesz kupić mieszkanie lub dom? Przeszukaj nasze oferty

Chcesz sprzedać mieszkanie? Dodaj ogłoszenie w naszym serwisie

Od początku lat 90., odkąd analizuje się rynek nieruchomości, Katowice są jednym z najtańszych dużych miast w Polsce. Teraz można tutaj kupić metr mieszkania na rynku wtórnym za 4 tys. zł. Nie brak też ofert tańszych - aż 65 proc. oferowanych mieszkań można kupić taniej niż 4 tys. zł za metr. W Warszawie, Gdańsku czy Krakowie o takich cenach można już tylko pomarzyć.

Specjaliści od rynku nieruchomości nie załamują jednak rąk, bo Katowice odnotowały zarazem największy wzrost cen, a więc i zysku ze sprzedaży mieszkań. - Jeszcze kilka lat temu dysproporcje pomiędzy Krakowem a Katowicami były jak jeden do trzech. Teraz zmniejszyły się jak jeden do dwóch - mówi Bogdan Żuber z agencji Prokurent. Jeszcze na początku 2006 roku można było w Katowicach kupić metr mieszkania za 1,6 tys. zł. Teraz to niemożliwe, nawet w najmniej popularnych dzielnicach, jak Załęże czy Szopienice, gdzie ceny kształtują się na poziomie 3 tys. zł.

Analitycy zauważyli jednak spowolnienie wzrostu cen w drugiej połowie roku. - Od końca wakacji jest stagnacja. Zmniejszył się popyt na mieszkania. Z jednej strony to normalne pod koniec roku, ale tutaj nałożyły się obawy w związku ze zmianą rządu i niepewnością tego, co nas czeka - mówi Ewa Złotecka z firmy Nestin Polska.

Według Żubra powodem mogą być większe niż wcześniej trudności w zdobyciu kredytów. - Ale takie parę miesięcy ochłodzenia może tylko dobrze zrobić rynkowi, któremu groziło już przegrzanie. Na wiosnę z pewnością znów będziemy obserwować wzrost cen - dodaje specjalista z firmy Prokurent.

Zaskakujące jest to, że ceny lokali w Katowicach rosły nawet na blokowiskach, a największe zaobserwowano na Tysiącleciu, gdzie za 60-metrowe mieszkanie trzeba zapłacić nawet ćwierć miliona złotych. - Najwyższe ceny są tradycyjnie na Brynowie i Ligocie, które od lat są najmodniejsze. Wynika to z ich dobrego skomunikowania z centrum oraz niewielkiej skali zabudowy i dużej ilości zieleni. Tysiąclecie też ma swoje atuty, w tym bliskość Parku Kultury - mówi pracownica agencji nieruchomości Prolokum.

Specjaliści zwracają uwagę, że wzrost cen na Śląsku to w dużej mierze zasługa inwestorów spoza regionu. - Najdroższe mieszkania kupują prezesi firm, które zaczynają się lokować w Katowicach. To oni windują ceny - tłumaczy Złotecka. Najliczniejszą grupą wśród kupujących najdroższe lokale są inwestorzy zagraniczni. Z jednej strony to Polacy pracujący w Irlandii, Wielkiej Brytanii, którzy w nieruchomościach inwestują swoje oszczędności. Drugą poważną grupą są zagraniczne fundusze inwestycyjne. - Kupują w Katowicach całe pakiety po kilkanaście kamienic. To przez ich transakcje ceny kamienic podskoczyły w niecałe pół roku o 100 proc. Nigdzie nie słyszałem o takim wzroście! - mówi Żuber.

Czy w Katowicach ceny dorównają poziomem Warszawie? - W ciągu najbliższych pięciu lat przewiduję wzrost cen o kolejne 100 proc. Myślę, że realną ceną za metr mieszkania w Katowicach będzie 2 tys. euro. Ale w tym czasie Warszawa też pójdzie do góry, do 4 tys., a Kraków nawet do 5 - prognozuje Żuber.

Złotecka z Nestin: - Wszystko przed Katowicami. Nasz rynek ma jeszcze wiele do nadrobienia, zwłaszcza w mieszkaniach z najwyższej półki cenowej. U nas brakuje prawdziwych apartamentowców, kilka jest dopiero w budowie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.