W Ursusie zamiast fabryki traktorów będzie osiedle

Nie ma odwrotu od budowy 30-tysięcznej dzielnicy na terenach dawnej fabryki traktorów. Ratusz odrzucił większość uwag przedsiębiorców, którym nie podoba się, że na miejscu ich zakładów plan zagospodarowania tego rejonu przewiduje osiedla.

Plan zagospodarowania obejmuje 230 hektarów w Ursusie, pomiędzy liniami kolejowymi do Łodzi i Poznania. Z tego 180 hektarów to tereny zlikwidowanej fabryki traktorów, dziś działają tam zakłady przemysłowe - odlewnia aluminium, zakład produkujący śruby, wciąż wytwarzane są też części do ciągników. Planiści z firmy Budplan postanowili wykreować w tym miejscu dzielnicę mieszkaniową. Wykreowali ją z rozmachem: z dwoma obsadzonymi drzewami bulwarami - szeroką nawet na 60 metrów Odlewniczą i prostopadłą do niej nowo planowaną ulicą szeroką na 40 metrów. Na jej przecięciu z ul. Posagu 7 Panien przewidziano rondo o średnicy prawie 100 metrów, czyli takich rozmiarów jak na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Jerozolimskich. Perspektywę ul. Odlewniczej zamykałby trójkątny staw, za nim zaplanowano kościół oraz park. W sześcio-, siedmiopiętrowych domach, których budowę dopuszcza plan, mogłoby zamieszkać nawet 35 tys. ludzi. Z myślą o nich zarezerwowano miejsce na pięć szkół i trzy przedszkola.

Plan budzi zaciekły opór posiadaczy gruntów w tym rejonie. Zasypali oni ratusz dziesiątkami uwag do planu.

Kto zamawiał mieszkania?

Kilku z nich razem złożyło wnioski. Zebrali je w kilkudziesięciostronicową książkę z analizami historycznymi i prognozowanymi skutkami uchwalenia planu.

Jednym z niezadowolonych jest m.in. Energetyka Ursus. Firma jest właścicielem elektrociepłowni, którą zastąpić mają domy. Sama elektrociepłownia ma zostać zlikwidowana, plan pozwala na jej budowę w innym miejscu. Prezes Energetyki Ursus Bogdan Bigus porównywał ten pomysł do sceny z filmu "Poszukiwany, poszukiwana", w której planiści zamieniali blok miejscami z jeziorem.

W książce są też wnioski firmy deweloperskiej AIG Lincoln, która planowała budowę centrum logistycznego przy ul. Szamoty. Po wejściu w życie planu nie będzie mogła wykorzystać aż 40 proc. swojej działki, bo przewidziano na niej ulice oraz kompleks szkół i przedszkoli. Pieniądze wydane na projekt centrum przepadną, bo na reszcie działki plan nie pozwala na centrum logistyczne, tylko na biura.

- W środku dzielnicy mieszkaniowej nie ma miejsca na hale, do której codziennie będą przyjeżdżać dziesiątki tirów - tłumaczą planiści.

- Nie prosiliśmy o to, żeby w naszym sąsiedztwie ulokować mieszkania. Starała się o to firma Challenge Eighteen, która kupiła grunty w sąsiedztwie. Oni dostali funkcję mieszkaniową, o którą prosili, a na nasz teren wsadzono szkoły - oburza się Mirosław Szydelski z AIG. Planiści odpowiadają, że decyzja o zmianie charakteru tego rejonu na mieszkaniowy zapadła cztery lata temu, gdy uchwalono studium zagospodarowania miasta.

Większość wniosków właścicieli została odrzucona w rozporządzeniu, które właśnie podpisała Hanna Gronkiewicz-Waltz. Przepadł też wniosek rady dzielnicy, która proponowała, żeby tereny publiczne poprzydzielać proporcjonalnie właścicielom działek, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. Planiści uznali, że to niewykonalne.

- Nie jestem tym szczególnie zmartwiony, akurat do tej poprawki nie przywiązywaliśmy dużej wagi - bagatelizuje Bogdan Olesiński, burmistrz Ursusa. Bardziej cieszy się z odrzucenia uwag miejskiego biura gospodarki nieruchomościami.

Czy ratusz znajdzie 400 milionów

- Chciałem, żeby planiści zredukowali ilość terenów publicznych, które miasto musiałoby wykupić - krzywi się Marcin Bajko, szef tego biura. - Należy się spodziewać, że to oznacza dla miasta wydatki stanowiące poważne obciążenie dla budżetu.

Mówiono, że budowa szkół będzie bardzo droga, bo zaplanowano je na skażonych terenach, gdzie trzeba przeprowadzić wymianę gruntu.

Burmistrz Olesiński szacuje, że koszt realizacji planu to ok. 400 mln zł. Sam wykup gruntów pod ulice pochłonie 180 mln zł.

- Ten plan nie wygląda na realny. Nie wierzę, że miasto znajdzie setki milionów złotych potrzebnych na wcielenie go w życie. Może się okazać, że przez 20 lat będą tu powstawać same bloki, bo nie będzie pieniędzy na wykup gruntów pod szkoły, wymianę skażonej ziemi i wreszcie ich budowę - przekonuje Mirosław Szydelski z AIG.

- Renta planistyczna, jaką muszą zapłacić właściciele za to, że ich grunt w wyniku uchwalenia planu zyskał na wartości, przyniesie miastu ok. 280 mln zł. Do realizacji planu trzeba będzie dołożyć co najmniej 120 mln zł. Taki wydatek da się unieść, jeżeli będzie rozłożony na lata - przekonuje burmistrz Olesiński. Przyznaje jednak, że pieniędzy z renty planistycznej może być mniej, jeżeli posiadacze ziemi wstrzymają się z jej sprzedażą przez pięć lat - wtedy renty płacić nie muszą.

Przeczytaj także: Ursus na skraju bankructwa: "Trochę mi wstyd"

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.