Mieszkańcy małych miejscowości są pozbawieni programu MdM

Budownictwo deweloperskie w małych miastach Polski to zjawisko, które prawie nie występuje. Deweloperzy - owszem - budują, ale w miejscowościach satelickich wobec największych aglomeracji. Tzw. prowincja musi się obyć bez rynku pierwotnego. Skala dysproporcji jest potężna. W dużych miastach powstaje o 250 proc. więcej nowych mieszkań w relacji do liczby mieszkańców niż na tzw. prowincji.

Dlaczego warto o tym wspominać? Między innymi dlatego, że z powodu wadliwej konstrukcji rządowego programu MDM mieszkańcy małych miejscowości w praktyce są pozbawieni dostępu do państwowych dopłat. Ponieważ nie uwzględniono w programie rynku wtórnego, nie mają szans wziąć w nim udziału, bo w ich miastach buduje się bardzo mało.

Jak mało? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć opierając się m.in. na danych z raportu "Informacje o mieszkalnictwie" Instytutu Rozwoju Miast z Krakowa, z którego korzysta Ministerstwo Infrastruktury.

W najnowszym dokumencie z 2014 roku (badającego rok wcześniejszy) wykorzystano informacje o budownictwie z 20 miast - 7 miast powyżej 100 tys. mieszkańców (Kalisz, Kraków, Poznań, Rzeszów, Toruń, Zabrze, Zielona Góra), 8 z liczbą od 25 do 100 tys. (Chełm, Dzierżoniów, Ełk, Inowrocław, Lębork, Piła, Sandomierz, Stargard Szczeciński) oraz 5 tych najmniejszych - do 25 tys. (Brzeg Dolny, Dębno, Grajewo, Sierpc, Strzelce Opolskie). Posiłkowano się również oficjalnymi informacjami GUS.

W ośrodkach największych - o liczbie mieszkańców powyżej 100 tysięcy, oddano w 2013 roku do użytku blisko 13 tysięcy mieszkań (blisko 11200 w budynkach wielorodzinnych). W miastach "średnich" - o liczbie ludności od 25 do 100 tys. było to już tylko niecałe 900 mieszkań, natomiast w miejscowościach najmniejszych - poniżej 25 tys. mieszkańców - zaledwie 213, z czego tylko 123, były to mieszkania w budynkach wielorodzinnych, czyli najczęściej budowane przez deweloperów.

Na jedno duże miasto przypadło więc przeciętnie 1400 nowych lokali w budynkach wielorodzinnych, a na małe miasto 24, czyli tyle ile ma mniej więcej jeden mały blok mieszkalny .

Oczywiście można zarzucić takim wyliczeniom brak precyzji, wynikający z innego zapotrzebowania na mieszkania w dużych miastach i małych mieścinach. Dysproporcję w dostępie do rynku pierwotnego pokazuje jednak także podział ogólnej liczby mieszkańców na liczbę oddanych lokali. Tak więc -całościowa populacja badanych największych ośrodków wynosi około 2080000 (dwa miliony osiemdziesiąt tysięcy) osób, natomiast liczba mieszkańców najmniejszych badanych miast to około 86200 (osiemdziesiąt sześć tysięcy dwieście).

Po podzieleniu przez całą liczbę mieszkań oddanych okaże się, że w dużych miastach jedno nowe mieszkanie "przypadało" na 162 osoby, natomiast w najmniejszych jeden lokal odpowiadał aż 400 mieszkańcom. Ponieważ jednak na tzw. prowincji częściej buduje się domy jednorodzinne, warto również podzielić liczbę mieszkańców przez lokale w budynkach wielorodzinnych, w które celują deweloperzy. W największych miastach jedno takie mieszkanie przypadało na 199 osób, natomiast w najmniejszych ośrodkach aż 700 osób 'odpowiadało" jednemu nowemu lokalowi w budownictwie wielorodzinnym.

Wniosek jest smutny. Dostępność mieszkań na rynku pierwotnym w największych miastach jest nawet o ponad 250 procent wyższa niż w małych miasteczkach.

Oczywiście są to obliczenia dosyć umowne, ale pokazują rozmiar dysproporcji.

Jak już wspomnieliśmy - nie wszędzie w małych miastach jest tak samo. Dużo buduje się w satelickich gminach wokół największych metropolii.

Im dalej jednak od centrum, tym rynek coraz bardziej zamiera. Ustawodawca z pewnością zdaje sobie sprawę z takiego obrotu rzeczy, ale najwidoczniej nic z tym nie chce zrobić. Proponowane zmiany w MDM nie dopuszczą do programu mieszkań z rynku wtórnego. Co prawda będzie furtka by kupić mieszkanie stare po dobudowie, adaptacji itp. ale dotyczy to transakcji z firmami, a więc również jest to ukłon w stronę deweloperów. Rząd rozszerza też wachlarz nieruchomości objętych MDM o te zbudowane przez spółdzielnie, ale ich liczba jest mizerna. W 2013 roku deweloperzy rozpoczęli budowę ponad 51 tys. mieszkań - spółdzielnie zaledwie 1400

Dobra strona prowincjonalnego rynku mieszkaniowego to natomiast ceny. Mediana tych z rynku wtórnego w badanych najmniejszych miastach mieściła się w przedziale 2500 - 3000 zł/ mkw. Oznacza to, że mieszkania w metropoliach są droższe w stosunku do tych z małych miejscowości nawet o 100 - 150 proc.

Copyright © Agora SA