Z notatek szczerego dewelopera

"Nowoczesna architektura, pełen komfort" - tak deweloper pisze o swojej inwestycji w reklamie. A w wewnętrznej notatce dla swoich pracowników - tak: "Mało atrakcyjny budynek. Ciemne kawalerki".

Pokazy flamenco uczczą w środę otwarcie biura sprzedaży mieszkań w 11-piętrowym budynku o nazwie Vermera, który powstanie przy ul. Bitwy Warszawskiej, nieopodal ronda Zesłańców Syberyjskich. Hiszpańskie ogniste tańce to ukłon pod adresem hiszpańskiego dewelopera bloku - firmy Sando.

Deweloper już od kilku tygodni podgrzewa atmosferę wokół inwestycji ogłoszeniami w gazetach. Widać na nich wygięty jak rogalik budynek otoczony morzem zieleni. Zgodnie z regułami rządzącymi reklamowymi wizualizacjami kadr jest tak dobrany, żeby nie zmieścił się w nim ani skrawek sąsiednich ulic, np. głośnych Alej Jerozolimskich. Dom wygląda, jakby stał pośrodku Pola Mokotowskiego. Deweloper, opisując swój projekt, nie starał się być skromny: "Doskonała lokalizacja. Nowoczesna architektura. Pełny komfort".

O tym samym domu Sando inaczej pisze w wewnętrznej notatce dla swoich pracowników, do której przypadkowo dotarliśmy. "Problem: hałas od Al. Jerozolimskich. Usłyszeliśmy też uwagę, iż budynek wygląda jak hotel z Międzyzdrojów... Niestety działka jest dość mała i nie można było popisać się inną architekturą". W rubryce: "słabe strony produktu" autor notatki szczerze wpisał: "Mało atrakcyjny budynek. Część mieszkań ma słaby układ architektoniczny, np. jednopokojowe mają słabe doświetlenie".

W tym samym dokumencie inwestor pisze też o dwóch innych swoich rozpoczętych inwestycjach. Pierwsza z nich to Sansara, zespół sześciu bloków przy ul. Górczewskiej. To peryferie miasta, ale w reklamach Sando wizualizację tego osiedla opatruje hasłem: "W centrum wydarzeń!". Na obrazku nie widać jednak ruchliwej ul. Górczewskiej, a jedynie chodnik zaludniony przez wysportowanych młodych ludzi. Nie widać też supermarketu Tesco w sąsiedztwie. Deweloper wspomina o nim za to w notatce sporządzonej na wewnętrzny użytek. W rozdziale: "słabe strony" o osiedlu możemy przeczytać: "hałas od Górczewskiej w blokach A1 i A2, hałas od samochodów dostawczych przy rampie rozładunkowej hipermarketu Tesco w blokach A2 i A3".

Druga z inwestycji opisanych w notatce to 12-piętrowy blok Alanda przy ul. Woronicza. Hasła z reklamy (z obowiązkową zielenią bez odrobiny asfaltu w kadrze, za to z romantyczną mgłą skrywającą okoliczne PRL-owskie bloki): "Prestiżowa lokalizacja na starym Mokotowie. Wysoki standard wykończenia budynków. Zielony plac zabaw na dziedzińcu". A w notce na wewnętrzny użytek autor przyznaje: "Jest to jednak stara część industrialna Mokotowa, gdzie zmiany w otoczeniu i nowe inwestycje będą się dopiero rozwijały. Za inwestycją stoją jeszcze stare fabryki" i wymienia słabe strony produktu: "ryzyko budowy planowanej trasy szybkiego ruchu 150 m od inwestycji. Cena. Odległość do komunikacji miejskiej, brak balkonów/loggii/tarasów w niektórych mieszkaniach (jedna trzecia wszystkich w budynku)".

Paweł Putkowski, prezes Sando, przekonuje, że nie można mówić o dwulicowości jego firmy. - Reklamy służą do tego, żeby się chwalić, zwrócić uwagę na nasze atuty. A dokument, o którym pan mówi, ma przygotować naszych sprzedawców na trudne pytania klientów. Trudno od nas oczekiwać, żebyśmy w reklamach z własnej woli obnażali słabe strony naszych projektów. A że mają wady? Cóż, nie ma perfekcyjnych budynków. Zawsze jest mieszkanie nad zjazdem do garażu, obok śmietnika, od głośnej ulicy. To, że staramy się nie eksponować naszych wad, to jeszcze nic w porównaniu z innymi deweloperami, którzy np. obiecują mieszkańcom park, wiedząc, że w tym miejscu zaplanowana jest ulica - zwraca uwagę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.