Najprawdopodobniej już od 1 października odrolnione będą wszystkie grunty kiepskiej jakości w granicach administracyjnych miast. Zaproponowany przez sejmową komisję nadzwyczajną "Przyjazne państwo" stosowny projekt nowelizacji ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych przeszedł wczoraj pomyślnie pierwsze czytanie na połączonych komisjach rolnictwa oraz samorządowej.
Nie wykluczone, że zaproponują one wyłączenie spod działania tej ustawy gruntów rolnych klasy od IV do VI także w gminach wiejskich. Właściciele tych gruntów nie musieliby już uzyskiwać zgody na zmianę przeznaczenia tej ziemi, np. pod budownictwo mieszkaniowe, a następnie zdobywać decyzji wyłączającej ją z produkcji rolnej. Odpadłyby też koszty z tego tytułu, np. za hektar gruntu klasy V trzeba zapłacić równowartość 200 ton żyta (jego cenę ogłasza GUS). Dziś jest to przeszło 116 tys. zł. W przypadku tysiącmetrowej działki opłata wynosi więc 11,6 tys. zł.
Dodajmy, że odrolnienie gruntów nie oznacza automatycznej zgody na ich zabudowę. W tej kwestii ostatnie słowo należy do gminy, która określa w planie zagospodarowania przestrzennego sposób zagospodarowania ziemi.
Ułatwienie życia inwestorom zakładał też projekt posłów PiS będący poprawioną wersją projektu specustawy, którą przed wyborami przygotowało Ministerstwo Budownictwa. Przypomnijmy, że miałaby ona m.in. zlikwidować pozwolenia na budowę niewielkich domów oraz odrolnić grunty w obrębie większych miast. Sejmowa komisja infrastruktury uznała jednak wczoraj, że prace nad tymi rozwiązaniami nie mają sensu (zarekomenduje więc Sejmowi ich odrzucenie). Józef Racki (PSL) zauważył, że w kwestii odrolnienia są w Sejmie już trzy projekty (w tym opisany wyżej). Z kolei gruntowną nowelizację przepisów budowlanych i planistycznych przygotowuje rząd. Na razie gotowy jest wstępny projekt ustawy (resort infrastruktury prowadzi tzw. konsultacje społeczne).
