Apartamenty na wodzie to przyszłość

Zamiast garażu - miejsce do cumowania łodzi. Zamiast ogródka - jezioro albo rzeka. Poza tym wszystko jak w luksusowym apartamencie: przestronny salon, dwie sypialnie, tarasy wyłożone tekowym drewnem, a nawet sauna. - Czeka nas moda na mieszkania na wodzie - przekonują projektanci

Modelowy dom pływający (taki jak na rysunku) ma dwie kondygnacje. Powierzchnia mieszkalna to 122m kw. Drugie tyle zajmują tarasy. Metr kwadratowy kosztuje ok. 10 tys. zł, czyli tyle samo co apartament "lądowy" we Wrzeszczu lub Oliwie. Za cały pływający dom trzeba więc zapłacić ok. 1,2 mln zł.

-Ale pamiętajmy, że tego mieszkania nie odbieramy z gołymi ścianami - mówi Dariusz Dołowy, menedżer warszawskiej firmy Water Home, która zajmuje się projektowaniem i budową pływających domów. -W naszych mieszkaniach brakuje tylko mebli.

Na razie taki dom można zobaczyć wyłącznie na ekranie komputera. Niebawem ma się to jednak zmienić.

-Mamy już pierwsze zamówienia, na razie dotyczą one budowanych w oparciu o podobne elementy restauracji, sali bankietowej, a nawet obiektu biurowego, ale pomysłem przeznaczenia części nabrzeży na pływające domy mocno zainteresowani są samorządowcy z Krakowa i Wrocławia - kontynuuje Dołowy. - Mieszkania na wodzie są bardzo popularne w wielu europejskich miastach wyposażonych w sieć kanałów wodnych, np. w Amsterdamie czy Kopenhadze. Jesteśmy pewni, że staną się modne także w Polsce.

Osoby, których nie stać na apartament za ponad 1 mln zł, mają inne możliwości zamieszkania na wodzie. Wyremontowaną barkę mieszkalną "Bożena" (o pow. 70 m kw.), obecnie cumującą na Wiśle w Warszawie, można kupić już za ok. 200 tys. zł.

- Zainteresowanie tego typu jednostkami mieszkalnymi jest coraz większe -mówi Wojciech Kusiński z portalu Ships.pl, gdzie publikowane są ogłoszenia sprzedaży jednostek pływających. -Do tej pory wiele barek kupowanych w Polsce trafiało do krajów zachodnich, m.in. do Francji i Holandii. Ale coraz więcej osób jest zainteresowanych taką formą mieszkania także w Polsce. A im droższe będą "zwykłe" mieszkania, tym chętnych będzie więcej.

W Gdańsku domy na wodzie mogłyby stanąć na Motławie czy Martwej Wiśle. Przepisy dopuszczają taką możliwość. W przyszłym roku przy jednym z nabrzeży Motławy ma stanąć hotel. Wcześniej musiał tylko wyrazić zgodę administrator rzeki, czyli Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, miasto oraz Urząd Żeglugi Śródlądowej. - Jeśli obiekt spełnia wymogi bezpieczeństwa i nie utrudnia żeglugi innym jednostkom, nie ma przeszkód - zapewnia Marian Kidaj, dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Gdańsku.

Rafał Grad, kierownik gdańskiej mariny jachtowej: -Regularnie zgłaszają się do nas osoby zainteresowane zamieszkaniem na wodzie. Na razie jednak problemem jest brak odpowiednich nabrzeży. Takie miejsca muszą przecież nie tylko gwarantować bezpieczne cumowanie, ale także zapewniać dostęp do prądu, wody i kanalizacji. Dodatkowo, bezpieczne muszą być także okolice takich nabrzeży. Ale w ciągu paru lat sytuacja w Gdańsku powinna się poprawić, bo są plany remontu kolejnych odcinków nabrzeży Motławy. Duży potencjał mają te w okolicach ulic Sienna Grobla

i Na Stępce.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.