Od prowizji nie ma ucieczki

Mylą się ci, którzy sądzą, że zaoszczędzą tysiące złotych kupując mieszkanie bez pośrednictwa agencji. Te znalazły już i na to sposób

W naszym kraju kupujący mieszkania starają się omijać pośredników, bo w powszechnym przekonaniu, chcą oni pieniędzy za nic. Jak wykazały ostatnie badania firmy Millward Brown SMG/KRC na zlecenie sieci biur nieruchomości Metrohouse, zaledwie jedna piąta osób zainteresowanych kupnem mieszkania zamierz skorzystać z usług pośrednika. Pan Janusz Tomczak z Zielonej Góry z pewnością do takich osób nie należy. Znajomy dał mu kontakt do ludzi szukających kupca na swoje mieszkanie. - Zażyczyli sobie 150 tys. zł, ale od razu uprzedzili, że będę musiał dodatkowo zapłacić pośrednikowi prowizję w wysokości 5 tys. zł - mówi czytelnik. - Na nic zdały się moje tłumaczenia, że pośrednik w tym przypadku do niczego się nie przysłużył. Zrezygnowałem więc z zakupu, nie chcąc płacić nie wiadomo komu, nie wiadomo za co.

Czytelnik opowiedział nam też o swoim znajomym, który kupił domek letniskowy poprzez ogłoszenie na płocie. Kilka tygodni po zawarciu transakcji zgłosił się do niego pośrednik z zażądaniem zapłacenia prowizji. - Bo właściciel miał tak skonstruowaną umowę - odpowiada czytelnik.

Jednak, gdy pan Janusz kupi w końcu mieszkanie, najpewniej nie będzie sobie zdawał sprawy, że zapłacił prowizję. W kryzysie, gdy trudno jest sprzedać nieruchomość, sprzedający najczęściej zlecają to zadanie pośrednikom. Ci zaczęli zmieniać więc taktykę. - Nikt nie pracuje za darmo. Prowizja tkwi w cenie - mówią w Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

I wyjaśniają, że to nie jest pomysł naszych agencji nieruchomości lecz wypracowany latami system na rozwiniętych rynkach nieruchomości np. na rynku amerykańskim. Tam pośrednik, czyli broker zawiera umowę jedynie ze sprzedającym, bo sprzedać nieruchomość na zrównoważonym rynku jest trudniej niż kupić. Wymaga to wielu zabiegów marketingowych i związanych z tym kosztów na promocję nieruchomości. Pieniądze od kupującego wpływają na rachunek powierniczy prowadzony przez brokera (pośrednika) i z chwilą podpisania umowy przenoszącej własność - trafiają do sprzedającego. Ale dostaje on kwotę niższą, bo pośrednik potrąca swoją prowizję, która wynosi zwyczajowo od 5 do 6 proc. od uzyskanej od kupującego ceny. Ten nie wie, na jaką wysokość prowizji od sprzedaży umówił się broker ze sprzedającym.

Prezes Metrohouse Mariusz Kania potwierdza, że w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych niemal każda transakcja jest nadzorowana przez brokera. U nas na współpracę z pośrednikiem decydują się najczęściej ci, dla których najważniejsza jest kwestia bezpieczeństwa. W badaniach Millward Brown SMG/KRC niemal połowa respondentów uznała, że pośrednik lepiej od nich sprawdzi nieruchomości pod względem prawnym i technicznym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.