Gliwice mają mniejsze szanse na halę Podium

Budowa gliwickiej hali Podium opóźni się co najmniej o kilka miesięcy. Marszałek zablokował przyznanie miastu 42 mln euro unijnej dotacji. - To decyzja polityczna - komentują gliwiccy urzędnicy.

Hala Podium, której koszt szacuje się na mniej więcej 350 mln zł, ma pomieścić 15 tys. widzów. Będzie w niej można organizować koncerty, imprezy sportowe, targi. - To będzie jedyny taki obiekt w kraju, przeznaczony dla mieszkańców całej południowej Polski, a nawet Czechów, którzy przyjadą do nas zobaczyć imprezy z najwyższej półki - mówili pomysłodawcy.

Projekt od początku budził jednak kontrowersje. Gliwice mają dostać na niego prawie 42 mln euro unijnej dotacji. Część działaczy śląskiej Platformy Obywatelskiej sugerowała, że lepiej byłoby wydać te pieniądze na remont Stadionu Śląskiego. Z inwestycji niezadowoleni są także urzędnicy z Katowic, bo Podium będzie poważną konkurencją dla Spodka.

Mimo to Podium utrzymało się na liście inwestycji, które unijne miliony mają dostać bez konkursu. Budowę można by było już rozpocząć, gdyby nie decyzja urzędu marszałkowskiego, który zablokował unijną dotację. Marszałek postanowił zapytać Komisję Europejską, czy pieniądze na budowę Podium nie są tzw. pomocą publiczną.

O co chodzi? Gliwice po zakończeniu budowy chcą utworzyć spółkę, której przekażą halę i która będzie nią zarządzała. Urzędnicy marszałka twierdzą, że skoro wybudowana za unijne pieniądze hala stanie się własnością jakiejś firmy, to dotacja jest pomocą publiczną. Gliwice uważają, że nie, bo firma będzie miejska. Od rozstrzygnięcia sporu zależy wysokość dotacji na Podium. Jeżeli Komisja Europejska podzieli stanowisko urzędu marszałkowskiego, to Gliwice zamiast 140 mln zł dotacji, dostaną tylko około 90 mln zł. Problem w tym, że na decyzję KE trzeba będzie poczekać co najmniej kilka miesięcy.

- Mamy świadomość, że zablokowaliśmy inwestycję, ale to nie jest złośliwość z naszej strony. Gdy są wątpliwości, to musimy zapytać Komisję o zdanie - mówi Małgorzata Staś, dyrektorka wydziału rozwoju regionalnego w urzędzie marszałkowskim.

Gliwiccy urzędnicy mają na ten temat inne zdanie. - W 2006 roku były pretensje do Gliwic, że mamy dostać sporo pieniędzy. Teraz to wszystko wraca. Zastanawiam się, czy wstrzymanie dotacji nie jest decyzją polityczną? - pyta Marek Jarzębowski, rzecznik gliwickiego magistratu.

Marcin Michalik, dyrektor gabinetu marszałka, przekonuje, że decyzja w sprawie Podium z polityką nie ma nic wspólnego. - Nie podejmiemy decyzji o wypłacie dotacji bez opinii KE. To nie nasz wymysł, że kwestie pomocy publicznej muszą być dokładnie sprawdzone - mówi.

Janusz Moszyński, były marszałek, a dziś pełnomocnik prezydenta Gliwic do spraw budowy Podium, podkreśla, że urząd marszałkowski wcale nie musiał blokować budowy. - Mogli dać nam dotację i pozwolić, byśmy sami, już w trakcie prac, zapytali o opinię Brukselę. Dostosowalibyśmy się do werdyktu, ale przynajmniej budowa już by trwała. Mój następca wolał jednak nas przyblokować. Mam resztki wiary w ludzką przyzwoitość, więc nie nazwę tego zemstą polityczną - mówi Moszyński.

Podkreśla, że Podium powstanie, ale decyzja urzędników znacznie opóźni budowę i wydawanie unijnych pieniędzy. - A tyle się mówi, że w kryzysie trzeba działać szybko, by ożywić gospodarkę. Podium to duży projekt i na pewno wiele firm będzie tu pracowało. Na razie nic z tego - dodaje Moszyński.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.