Zmiany dotyczące świadectwa energetycznego

Możesz się upewnić wydając kilkaset złotych na świadectwo charakterystyki energetycznej. Ale czy to ma sens? Wprawdzie jeśli zamierzasz swój dom lub mieszkanie sprzedać bądź wynająć, musisz się liczyć z tym, że kontrahent zażąda tego dokumentu. I jeśli mu go nie dostarczysz, zrezygnuje z transakcji. Jednak nie dajcie sobie wmówić, że bez tego typu certyfikatu będzie ona nielegalna.

Zacznijmy od tej ostatniej kwestii - czyli braku świadectwa - bo wzbudza ona najwięcej emocji. W dodatku najpewniej wzrosną one w najbliższych tygodniach. Jutro wchodzi w życie nowelizacja prawa budowlanego, która częściowo zmienia przepisy dotyczące świadectw energetycznych. Ci specjaliści, którzy liczą na profity z ich sporządzania lub z organizacji szkoleń dla osób chcących świadczyć tego typu usługę, najpewniej będą przekonywali, że uzyskanie świadectwa jest przymusowe, a każdy, kto twierdzi inaczej, namawia do łamania prawa.

Wiceprezes Konfederacji Budownictwa i Nieruchomości Marcin Piotrowski zauważa, że nowela zobowiązuje sprzedającego do przekazania nabywcy świadectwa energetycznego, zaś wynajmującego - do udostępnienia tego dokumentu najemcy. Obecne przepisy brzmią mniej stanowczo - świadectwo charakterystyki energetycznej "powinno być udostępnione" nabywcy lub najemcy.

A sankcji ciągle brak

Sęk w tym, że w ustawie w dalszym ciągu nie ma mowy o sankcjach za ignorowanie tego wymogu. Oznacza to, że jest to kwestia do uzgodnienia między stronami umowy. Tak jak to było dotychczas, notariusze nie będą robić żadnych trudności. Rada Izby Notarialnej w Warszawie wyjaśniła nam, że "posiadanie świadectwa charakterystyki energetycznej budynków oddanych do użytku przed 1 stycznia 2009 r., a także po tym terminie, nie jest warunkiem koniecznym do sporządzenia aktu notarialnego, a brak przekazania świadectwa nie powoduje nieważności czynności dokonanej przez notariusza. Innymi słowy, umowa sprzedaży nieruchomości będzie ważna mimo nieprzekazania nabywcy świadectwa charakterystyki energetycznej przez zbywcę".

Rada Izby Notarialnej podkreśla, że tę kwestię konsultowała z Ministerstwem Infrastruktury. Oznacza to, że także resort podtrzymuje swoje wcześniejsze stanowisko, że o stosowaniu świadectw powinny "zadecydować relacje rynkowe, a nie przymus administracyjny".

Dyrektywa daje swobodę?

Specjalista od audytów energetycznych Ludomir Duda nie ma wątpliwości, że takie stawianie sprawy jest niezgodne z dyrektywą UE. - To kpina ze zobowiązań, jakie podjęła Polska - mówi Duda.

Jednak praktyka w innych krajach Unii pokazuje, że ta dopuszcza pewną swobodę. Z opracowań naszego rządu wynika, że w Wielkiej Brytanii właściciel budynku lub mieszkania musi przedstawić świadectwo charakterystyki energetycznej nabywcy lub najemcy. Za uchylanie się od tego obowiązku grożą sankcje finansowe. Także w Niemczech właścicieli dyscyplinuje kara finansowa. Jednak w Danii nie ma żadnych kar finansowych. Jeśli właściciel budynku lub mieszkania uchyla się od tego obowiązku, nabywca lub najemca może zlecić wykonanie certyfikatu energetycznego na koszt właściciela.

Podobnie jak w Polsce jest natomiast w Austrii. Formalnie istnieje tu obowiązek przedstawienia potencjalnemu nabywcy lub najemcy świadectwa charakterystyki energetycznej. Nie przewidziano jednak żadnych sankcji za naruszenie tego obowiązku. Z kolei w Hiszpanii obowiązek przedstawiania świadectwa dotyczy tylko nowych budynków albo tych, które podlegały renowacjom lub były przebudowywane.

U nas taki dokument musi mieć obowiązkowo każdy nowo wznoszony budynek mieszkalny. W przeciwnym razie nie można go legalnie użytkować, za co grozi grzywna.

Do czego służą świadectwa energetyczne?

Przede wszystkim mają informować, z jakim zużyciem energii musi się liczyć właściciel lub najemca budynku (mieszkania). Najważniejsze są dwa wskaźniki: zapotrzebowania na energię pierwotną (EP) i na energię końcową (EK). Ten drugi pokazuje ilość energii dostarczanej do budynku. Im te wskaźniki są niższe, tym lepsza jest charakterystyka energetyczna budynku.

Załóżmy, że EK domu o powierzchni 280 m kw. wynosi 117 kWh/m kw. rocznie. Roczne zapotrzebowanie na energię końcową wyniesie więc 32 760 kWh.

Jeśli budynek ogrzewany jest za pomocą węgla, gazu czy drewna, można obliczyć roczne zapotrzebowanie na każdy z tych nośników energii. W tym celu trzeba uwzględnić ich wartość opałową. Np. wartość metra sześciennego gazu ziemnego wysokometanowego przeliczonego na kWh wynosi 9,56. Czyli do ogrzania naszego przykładowego domu potrzeba rocznie 3340 m sześc. gazu. Z kolei roczne zapotrzebowanie na węgiel wynosi 5619 kg, na drewno opałowe zaś - 6552 kg.

Mając te dane i ceny poszczególnych nośników, możemy wybrać najbardziej ekonomiczny. Dom może być bowiem energooszczędny, a mimo to dość kosztowny w utrzymaniu, jeśli np. jest ogrzewany prądem. Trzeba też pamiętać o tym, że wskaźnik EK to coś w rodzaju średniego zużycia paliwa, które podają producenci samochodów. W praktyce zużycie energii może być większe lub mniejsze od wskaźnika EK. Zależy ono - podobnie jak w aucie - od indywidualnych zachowań właścicieli. Jedni lubią mieć w mieszkaniu temperaturę 26 st. C, a inni wolą marznąć zimą w 20 st.

Ważnej informacji dostarcza też wykres suwakowy - przedstawia bowiem poziom zużycia energii w porównaniu z wymaganiami określonymi w przepisach budowlanych (warunki techniczne). Dwie dolne strzałki wskazują EP obliczone według tych przepisów dla budynków nowych i przebudowywanych, górna strzałka pokazuje EP dla ocenianego domu. Wartość tego wskaźnika zależy m.in. od bryły budynku i powierzchni użytkowej. Jeśli górna strzałka jest na lewo od dolnych strzałek, to dobrze. Świadczy to o tym, że dom jest bardziej energooszczędny, niż wymagają tego przepisy budowlane. Ale jeśli układ strzałek jest odwrotny, to dla właściciela domu powinno to być sygnałem, że wymaga on termomodernizacji, czyli np. docieplenia.

Problemem jest jakość

Obecnie na sporządzaniu świadectw energetycznych może zarobić teoretycznie każdy magister, bez względu na rodzaj ukończonej uczelni (nawet humanistycznej). Warunek: musi przejść szkolenie i zdać egzamin państwowy albo ukończyć co najmniej roczne studia podyplomowe na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewne "w zakresie audytu energetycznego na potrzeby termomodernizacji oraz oceny energetycznej budynku". Wymóg ten nie dotyczy inżynierów magistrów mających uprawnienia budowlane do projektowania w specjalności architektonicznej, konstrukcyjno-budowlanej lub instalacyjnej. Nowela pozwoli zarobić także inżynierom z tymi uprawnieniami, którzy nie mają tytułu magistra.

Zdaniem Ludomira Dudy w praktyce tylko nieliczni fachowcy, którzy w świetle prawa mogą sporządzać świadectwa energetyczne (Duda nazywa ich certyfikatorami), umieją to zrobić w sposób naprawdę fachowy. Co gorsza, nikt nie weryfikuje wyników ich pracy. Świadectwa energetyczne są więc traktowane jak zwykły kwit, na którym widnieje pieczątka i podpis certyfikatora.

Czy nowela coś zmieni w tej sprawie? Tak, np. zobowiąże certyfikatorów do wskazania właścicielowi budynku (mieszkania) rozwiązań mających poprawić jego parametry energetyczne. - Dzięki temu właściciel będzie mógł opracować plan modernizacji - mówi Marcin Piotrowski. Przyznaje, że obecnie tego typu zalecenia są rzadkością.

Ponadto minister infrastruktury będzie prowadził "czarną listę" osób, którym zostaną odebrane uprawnienia do wykonywania świadectw. Te będą musiały być przechowywane przez audytorów przez 10 lat.

Jednak Duda nie wierzy w skuteczność tych rozwiązań. - Ponieważ nie trzeba udokumentować obliczeń, nikt nie zarzuci certfikatorowi, że wyniki są nierzetelne - mówi Duda. Pozytywnie ocenia tylko te nowe przepisy, które uproszczą procedury sporządzania świadectw dla mieszkań. Np. w budynkach z instalacją centralnego ogrzewania taki dokument będzie opracowywany na podstawie świadectwa energetycznego budynku. Jego właściciel lub zarządca (np. spółdzielnia) zostanie zobowiązany do uzyskania takiego świadectwa, a następnie przekazania jego kopii nieodpłatnie właścicielom mieszkań (w ciągu sześciu miesięcy od momentu, gdy zażąda tego choć jeden z nich). Ponadto obecna ustawa dopuszcza sporządzanie świadectwa dla "lokalu najbardziej reprezentatywnego dla danego budynku". Przepis jest jednak niejasny. Nowela ma go więc doprecyzować - możliwe będzie sporządzenie świadectwa na podstawie oceny energetycznej innego mieszkania z tej samej grupy (chodzi o lokal o takich samych parametrach konstrukcyjno-materiałowych i instalacyjnych oraz jednakowym stopniu zużycia).

Czy świadectwa energetyczne mają sens?

- Na te w obecnej postaci szkoda pieniędzy - uważa Duda. - Ma to sens tylko wówczas, jeśli właściciel budynku chce mieć świadectwo energetyczne połączone z audytem energetycznym - dodaje. I wyjaśnia, że chodzi o analizę techniczno-ekonomiczną, która pokazuje, co trzeba zrobić, żeby podnieść standard cieplny budynku. Audyt określa nie tylko zakres i parametry termomodernizacji, ale także wskazuje jej optymalny pod względem finansowym wariant. - To rodzaj biznesplanu, którego w świadectwie energetycznym nie ma - mówi Duda.

Dodajmy, że tego typu audyt jest warunkiem uzyskania kredytu z premią termomodernizacyjną, którą wypłaca budżet państwa za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego.

Czy świadectwo z audytem jest drogie? Według Dudy audyt dla pojedynczych mieszkań nie ma sensu. W przypadku domu jednorodzinnego koszt waha się od 700 do 1,5 tys. zł.

Samo świadectwo może być nawet o połowę tańsze. Jedna z krakowskich spółek podaje na swojej stronie internetowej, że jego cena zależy od rodzaju i wielkości budynku, od kompletu dokumentacji i innych parametrów. Np. świadectwo dla przeciętnego mieszkania w bloku może kosztować 270-500 zł, zaś niedużego domu jednorodzinnego - od 440 do 650 zł.

Copyright © Agora SA