Aaaaaby kupić najtaniej. Szybciej niż później

Ożywienie na rynku nieruchomości. Coraz chętniej kupujemy mieszkania. - Ale dobry czas może nie trwać długo - ostrzegają specjaliści

Poprawę koniunktury odczuwają deweloperzy. - Nie tylko coraz więcej osób dzwoni i interesuje się kupnem mieszkania, ale też coraz więcej po prostu kupuje - mówi Katarzyna Kozieł, wiceprezes zarządu Apro Investment, budującej apartamenty przy ul. Dworcowej.

W ubiegłym tygodniu podpisała trzy umowy. Już 10 proc. niewybudowanych jeszcze lokali w centrum Bydgoszczy ma właściciela (za najtańsze trzeba zapłacić 5,490 zł za m kw.).

Deweloperzy i agenci nieruchomości najtrudniejsze czasy mają już za sobą. Najgorszy dla rynku nieruchomości był początek roku - mówi Joanna Maziarka z Kancelarii Nieruchomości Class. - Banki zaostrzyły kryteria kredytowe, ludzie bali się o swoją zawodową przyszłość, rynek nieruchomości stanął. Delikatną poprawę było czuć już wiosną. Klienci uspokoili się: żadna wielka firma w mieście nie splajtowała, ruszyli do banków po kredyty.

Ale banki chciały wkładów własnych. Z tego powodu wielu bydgoszczanom nie udało się kupić własnego M. - Teraz wracają - mówi Maziarska. - Kto mógł, ten zaoszczędził te 10, czy 15 proc. wartości mieszkania i szuka własnego lokum. Finalizujemy o 50 proc. więcej transakcji niż w pierwszych miesiącach roku.

Marek Kiełpikowski z agencji nieruchomości Arenda też cieszy się z ożywienia na rynku: - Jesienią zawsze koniunktura wzrasta, to szczyt sprzedaży w naszej branży. Ale w tym roku skok jest niezwykły: kryzys za oceanem powoli się kończy, klienci nie czekają na obniżki cen, bo wiedzą, że już nie ma na co czekać. W Bydgoszczy ceny deweloperskich mieszkań spadły zaledwie o 10-15 proc. I na więcej nie ma co liczyć - mówi.

A jak jest na rynku wtórnym? Czy obniżki cen kuszą klientów?

Niekoniecznie. - W Bydgoszczy kryzys tylko nieznacznie obniżył ceny mieszkań używanych. O jakieś 5-8 proc. - mówi Maziarska. - Ale klienci negocjują ceny. Przed kryzysem negocjacje były raczej symboliczne, ceny udawało się obniżyć o tzw. dobrą kawę czy obiad. Dziś spadają nawet o 10 proc.

Deweloperzy i pośrednicy nieruchomości mówią jednym głosem: tegoroczna jesień to idealny czas na zakup własnego M. I wydaje się, że tym razem to nie marketingowy chwyt. Argumenty przekonują: - Z powodu krachu na rynku nieruchomości w początkach roku, deweloperom zostało dużo mieszkań do sprzedania. Rynek jest nasycony, klient ma w czym wybierać. A jednocześnie buduje się mniej. Za kilka lat takiego wyboru już nie będzie - przekonuje Maziarka. - Po drugie: deweloperzy są elastyczni, mogą obniżyć koszty, udogodnić spłatę, bo o klienta walczą.

Agenci nieruchomości sugerują, żeby decyzji o zakupie mieszkania nie odkładać na później. - Lada chwila gruchnie wiadomość, że o kredyt będzie trudniej. Od nowego roku banki będą odrzucały wnioski kredytobiorców, którzy ponad 50 proc. dochodów gospodarstwa domowego przeznaczają na jakieś zobowiązania finansowe - mówi Kiełpikowski. Jeśli zarabiamy 3 tys. zł i ponad połowę tej sumy musimy przeznaczyć na spłatę np. samochodu, telewizora i inne bieżące rachunki, to nie dostaniemy już kredytu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.