Banki kupują klientów z kredytami. Czy warto przejść?

Spłacasz drogi kredyt mieszkaniowy sprzed kilku lat? Można zaoszczędzić, przenosząc się z nim do innego banku. Ale uważaj na koszty

Sprawdź oferty kredytów mieszkaniowych

- Refinansowanie, czyli zmiana starego, droższego kredytu na nowy, tańszy, może być bardzo opłacalne - zachęca Paweł Majtkowski z firmy brokerskiej Expander. - Obecnie marże bankowe są nawet dwa razy niższe niż dwa lata temu, więc zmieniając bank, można na miesięcznej racie zaoszczędzić od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych - dodaje.

Radzi jednak, by tego typu decyzji nie podejmować pochopnie. Przede wszystkim należy ponegocjować obniżenie ceny już zaciągniętego kredytu. I dopiero wówczas, gdy obniżka cię nie usatysfakcjonuje, zacznij rozglądać się za innym bankiem.

Polowanie na klientów

Doradcy kredytowi są zgodni, że w tym roku walka między bankami bardzo się zaostrzy, bo klientów, którzy dopiero chcą kupić dom lub mieszkanie, nie przybywa już tak szybko jak jeszcze rok temu. W tej sytuacji łakomym kąskiem są osoby, które już mają od co najmniej roku kredyt, a więc mają sprawdzoną wiarygodność i historię kredytową w dotychczasowym banku.

Pierwszy przystąpił do ofensywy na początku stycznia Bank Millennium. "Tylko teraz 0 proc. prowizji i marża do 1 proc." - reklamuje ten bank swój nowy "promocyjny" kredyt refinansowy nawet na 45-50 lat, którym można spłacić kredyty, w tym mieszkaniowy, zaciągnięte wcześniej w innym banku. Millennium kusi również uproszczonymi procedurami, np. nie każe dostarczać dokumentów, które są standardowo wymagane przy zaciąganiu kredytu (m.in. zaświadczenia o dochodach).

Na odpowiedź konkurentów nie trzeba było długo czekać. GE Money Bank ogłosił właśnie, że także i on nie pobiera prowizji za udzielenie kredytu refinansowego. A tym, którzy nie mają wolnej gotówki na sfinansowanie takiej operacji, chętnie ją skredytuje. W grę wchodzi m.in. opłata za wcześniejszą spłatę starego kredytu i opłata sądowa za wpisanie nowej i wykreślenie poprzedniej hipoteki z księgi wieczystej nieruchomości. GE Money Bank deklaruje, że załatwi też formalności.

Do działania może zmobilizować także dodatkowa zachęta, którą zaproponowały obydwa banki - możliwości zwiększenia zadłużenia. Przy czym ta dodatkowa część kredytu mogłaby być wykorzystana na dowolny cel, np. na remont nieruchomości.

Najpewniej inne banki nie powiedziały w tej sprawie ostatniego słowa. Nad specjalną ofertą pracują m.in. w Fortis Bank Polska. - Ta oferta pojawi się prawdopodobnie w marcu lub w kwietniu - dowiedzieliśmy się w tym banku.

Zachęty i pułapki

Karol Wilczko z serwisu finansowego eHipoteka.com ocenia, że powoli normą stają się uproszczone procedury otrzymania kredytu refinansowego. Obecnie tylko niektóre banki, m.in. Millennium, Polbank, mBank i Multibank, nie żądają np. zaświadczenia z pracy, PIT-u, kopii umów o dzieło/zlecenia, wyciągów z rachunków itp. W takich przypadkach banki opierają się jedynie na oświadczeniu klienta o zdolności do spłaty rat. - Brak wymogu dostarczania dokumentów finansowych jest ogromnym ułatwieniem szczególnie dla osób prowadzących działalność gospodarczą - mówi Wilczko.

Dodatkowo banki rezygnują z opinii o spłacanym kredycie. Nie dość, że na takie zaświadczenia trzeba czekać co najmniej dwa tygodnie, to jeszcze trzeba za nie zapłacić. Według Wilczki, np. w PKO BP standardowa opłata wynosi 12 zł, ale indywidualną decyzją banku może być zwiększona nawet do kilkuset złotych.

Uwaga! Dostęp do uproszczonych procedur mają jedynie ci, którzy spłacają kredyt hipoteczny od co najmniej kilkunastu miesięcy, np. w Millennium - od roku, a w Polbanku - od dwóch lat.

Wszystkich obejmują za to tzw. promocje cenowe. Wilczko opowiada, że najczęstszą cenową zachętą, już stosowaną przez m.in. Kredyt Bank, Lukas Bank, Millennium, Multibank i GE Money Bank, jest rezygnacja z prowizji. Są też i takie banki (np. Multibank i mBank), które w określonych przypadkach rezygnują z niektórych ubezpieczeń przy przenoszeniu starego kredytu, np. z ubezpieczenia do czasu wpisu hipoteki do księgi wieczystej czy ubezpieczenia niskiego wkładu własnego.

Jednak mogą dojść inne koszty, m.in. opłata sądowa za zmianę wpisu hipoteki czy prowizja za wcześniejszą spłatę starego kredytu. - Niektóre banki pobierają wysoką prowizję za spłatę całkowitą, ale spłata częściowa jest darmowa lub obarczona niewielką opłatą. Można więc spłacić 99 proc. zadłużenia na warunkach spłaty częściowej, a dopiero potem dokonać spłaty całkowitej - radzi Paweł Majtkowski z Expandera.

Ci, którzy zechcą przy okazji podwyższyć kredyt, np. na remont, powinni zwrócić uwagę na wysokość oprocentowania.

- Może się zdarzyć, że dodatkowa kwota gotówki jest oprocentowana jak pożyczka hipoteczna, a więc zwykle 2 pkt proc. wyżej od kredytu hipotecznego - ostrzega Wilczko. Uwaga! Refinansując kredyt walutowy, np. we frankach szwajcarskich, nie uniknie się kosztu tzw. spreadu. - Jest to koszt spłaty kredytu w starym banku po wyższym kursie i zaciągnięcia kredytu w nowym banku po niższym kursie. W ten sposób musimy liczyć się z kosztem ok. 4-5 proc. - mówi Wilczko. I wyjaśnia, że w praktyce oznacza to, że o tyle procent wzrośnie kwota zadłużenia pozostałego do spłaty, np. z 200 tys. do 208-210 tys. zł.

Korzyści z refinansowania

Zdaniem doradców zaciągnięcie nowego kredytu na spłatę starego ma więc sens tylko wtedy, jeśli oszczędności na miesięcznych ratach w rozsądnym czasie, np. trzech lat, zrekompensują koszty całej operacji. W Expanderze policzono nam, ile zyska przykładowy kredytobiorca, który we wrześniu 2005 r. pożyczył na 30 lat we frankach równowartość 200 tys. zł.

Bank wypłacił mu tę kwotę po kursie 2,57 zł za franka. Marża banku wynosiła 2 pkt proc. Po doliczeniu trzymiesięcznej stopy LIBOR oprocentowanie sięgnęło 2,76 proc. Na miesięczną ratę klient przeznaczał więc początkowo 780 zł.

Niestety, od tego czasu stopy procentowe poszły w górę. W efekcie ten sam kredyt kosztuje obecnie 4,75 proc., a rata spłaty podskoczyła do blisko 845 zł. Byłaby ona wyższa, gdyby nie umocnienie się złotego względem franka (do 2,19 zł).

W styczniu klient znalazł bank, który zrefinansował mu stary kredyt. Nowy kosztuje 3,75 proc., bo bank zadowolił się 1 pkt proc. marży. W efekcie rata spłaty spadła o prawie 90 zł. A koszty? Expander policzył, że refinansowanie pochłonie ok. 1,2 tys. zł. Te pieniądze zwrócą się więc po kilkunastu miesiącach. Doszedł też spread, który spowodował wzrost zadłużenia o blisko 8,8 tys. zł. Jednak i tak oszczędności na odsetkach będą znacznie większe - do końca okresu spłaty prawie 20 tys. zł na czysto.

Doradcy kredytowi są przekonani, że Polacy będą coraz częściej sięgali po kredyt refinansowy. Wzorem dla nas mogą być Brytyjczycy. Oni zmieniają kredyt co kilka lat, gdy tylko kończy się okres promocyjnej niskiej stawki oprocentowania. W efekcie w Wielkiej Brytanii udzielono w 2006 r. więcej kredytów refinansowych (1,137 mln) niż zwykłych (1,126 mln). U nas, np. w Expanderze, te pierwsze stanowią tylko ok. 4 proc. sumy wszystkich udzielanych kredytów.

- Dopóki kredyty w Polsce taniały, nikt nie myślał o refinansowaniu - wyjaśnia Bartosz Michałek z eHipoteka.com.

Copyright © Agora SA