Mieszkanie z myślą o dziecku

Wraz z pojawieniem się maleństwa w domu, czeka cię kupno nowego mieszkania albo solidne przemeblowanie. Jak poradzić sobie ze stworzeniem M dla rodziny z dziećmi?

- Przyjście na świat dziecka to ważny moment w życiu każdej rodziny. Wiąże się z tym wiele zmian dotyczących zarówno zmiany stylu życia jak i zmian miejsca zamieszkania. Dotychczasowe kryteria dotyczące np. lokalizacji czy metrażu podporządkowane były z reguły komfortowi ludzi młodych. Dla nich kluczowy jest dobry dojazd do pracy i bliskość miejsc w których prowadzą życie towarzyskie. - opowiada Agnieszka Grotkowska, Dyrektor ds. Projektów Specjalnych, Domiporta.pl. - Wraz z pojawieniem się dziecka na plan pierwszy wychodzą już zdecydowanie inne elementy. Dodatkowy pokój, winda, zamknięte osiedle, plac zabaw, bliskość szkoły, przedszkola, ośrodka zdrowia czy parku to tylko nie które z nich. Znaczenia nabiera również posiadania miejsca w garażu czy piwnicy. Wychodzenie z dzieckiem z auta w ciepłym garażu zimą czy w chłodnym i zacienionym latem stanowi niewątpliwie wygodę, ale przede wszystkim chroni maleństwo przed wiatrem, deszczem, mrozem, czy upalnym słońcem. Piwnica zaś staje się nieoceniona w przechowywaniu wszelkiego rodzaju sprzętów, zabawek czy ubrań, które oczekują na następnego potomka. - dodaje dyrektor Domiporta.pl

Młodzi rodzice, którzy wraz z powiększeniem rodziny zdecydowali się na kupno nowej nieruchomości mówią, że jest to wybór na całe życie, więc przygotowania do kupna zajęły im kilka miesięcy. Tuż za myślą o kupnie nowego, rodzinnego mieszkania, pojawia się lista pytań: w mieście czy pod miastem? Mieszkanie a może dom? Co oprócz placu zabaw bądź parku musi być blisko? Opowiadają, że pytania mnożą się, wątpliwości nasilają, a każda konsultacja rodzinna tylko je potęguje. Przyznają, że kiedy byli singlami albo szukali mieszkania tylko dla dwojga, wybór był łatwiejszy. - Kupno mieszkania z myślą o dziecku to wyzwanie, podobnie jak przemeblowanie mieszkania dotychczas zamieszkiwanego tylko przez dwoje - wyznają i opowiadają nam o swoich wyborach.

Dobry dojazd już nie tylko do pracy. Blisko musi być przedszkole i dziadkowie
Ania, mama 2,5-letniej Karolinki

Kiedy kupowaliśmy z mężem pierwsze mieszkanie w Warszawie, zwracaliśmy uwagę głównie na lokalizację. Zależało nam na dobrym dojeździe do centrum, gdzie pracujemy. Szukaliśmy mieszkania dwupokojowego z założeniem, że pomieszkamy w nim dopóki nie urodzi nam się dziecko i nie podrośnie. Kupiliśmy wyremontowane, prawie urządzone mieszkanie z rynku wtórnego. Dla młodego małżeństwa mieszkanie było idealne. Kiedy po kilku latach urodziła nam się córeczka, nadal nie mieliśmy powodów do narzekania, brakowało bowiem tylko miejsca na wózek. Kiedy dziecko zaczęło pełzać, a później chodzić, miało coraz więcej zabawek i akcesoriów, zaczęliśmy odczuwać dyskomfort. Miałam poczucie, że w mieszkaniu ciągle jest bałagan i że z niczym się nie mieścimy. Zaczęliśmy rozglądać się za większym mieszkaniem. Tym razem założenie było inne - to będzie mieszkanie docelowe. Najpierw trzeba było podjąć kluczową decyzję: mieszkanie bliżej centrum Warszawy czy segment na obrzeżach? A może działka i dom w podwarszawskiej miejscowości? Długo się wahaliśmy, kalkulowaliśmy nie tylko finanse, ale także czas. Od kiedy mamy Karolę, nie chcemy tracić czasu na dojazdy, wolimy spędzić go razem. Stanęło na mieszkaniu w Warszawie. Kryteriów poszukiwań było kilka. Chcieliśmy, aby mieszkanie znajdowało się blisko centrum, choć już nie tak blisko jak poprzednim razem. Zależało nam na nowym, zamkniętym osiedlu z placem zabaw, żeby dziecko mogło się swobodnie i bezpiecznie bawić. Szukaliśmy mieszkania w otoczeniu zieleni, dobrze skomunikowanego z centrum oraz z dobrym dojazdem do rodziców, którzy mieszkają poza Warszawą - Karola chodzi do przedszkola i czasem, gdy jest chora, dziadkowie przyjeżdżają się nią zaopiekować. Zainteresowani byliśmy też garażem, którego brakowało nam w poprzednim miejscu.

Wybraliśmy dobrze skomunikowany Mokotów. Ze względu na to, że prędzej czy później chcemy mieć drugie dziecko, rozglądaliśmy się za mieszkaniami cztero-pokojowymi. Chcieliśmy mieć przestrzeń, która będzie wystarczająca zarówno dla małżeństwa z kilkulatkami, jak i później dla małżeństwa z dwójką nastolatków. Okazało się, że są to mieszkania o bardzo dużych metrażach, na które nie było nas stać - tym bardziej, że teraz chcieliśmy nasz dom urządzić od podstaw i kupowaliśmy od dewelopera. Pomyśleliśmy, że kupimy mieszkanie trzypokojowe z dwoma sypialniami, kuchnią i salonem, które przerobimy tak, aby w salonie powstał aneks kuchenny, a z kuchni kolejna sypialnia.

Pomysł nie był szczególnie szczęśliwy, bo kiedy przeliczyliśmy koszt m.in. przeróbki, architekta, hydraulika, okazało się, że wychodzi cena czteropokojowego mieszkania, które nie wymaga przeróbek. Okazało się także, że z powodów losowych musieliśmy odłożyć zakup na jakieś pół roku. Wyszło nam to na dobre, bo ceny spadły, a rynek był nasycony, więc mogliśmy negocjować. Jest tak, jak chcieliśmy: duży salon z przestronną i widną kuchnią, trzy sypialnie - nasza połączona z garderobą, Karoliny i ta, która czeka na swojego lokatora, pełniąca na razie funkcję pokoju dla gości oraz dwie łazienki.

Podczas urządzania mieszkania wzięliśmy pod uwagę, że dziecko będzie malować ściany, meble czy rozlewać soczki, dlatego też kupiliśmy praktyczne meble. Dla obniżenia kosztów sami pomalowaliśmy mieszkanie, a z dwóch łazienek urządziliśmy jedną. Na drugą kiedyś przyjdzie kolej.

Wybraliśmy dom z ogródkiem. Zamiast znajomych z trzepaka dzieci będą miały znajomych z segmentu obok
Malina, mama 3 - letniego Adama i 4 - miesięcznej Olgi

- Dlaczego wyprowadzacie się z warszawskich Kabat "aż" do Łomianek? - dziwią się niektórzy znajomi. Dziś, po kilku miesiącach od przeprowadzki mam długą listę "za" dla mieszkania pod stolicą. Po pierwsze dojazd autobusem z Łomianek do Młocin, krańcowej stacji warszawskiego metra, zajmuje dziesięć minut. W samym mieście jest wszystko: od małych sklepów po centra handlowe, aż po szpital pięć minut od domu. Do babci czy prababci mogę dostać się w około czterdzieści minut, wiec też nie narzekam.

Największym plusem jest jednak przestrzeń. W stolicy mieszkaliśmy w kawalerce i nigdy nie kupilibyśmy segmentu o blisko stu-metrowej powierzchni z ogródkiem, wielkimi oknami, salonem z kuchnią, pięcioma pokojami, trzema łazienkami i garażem. W Łomiankach to było możliwe. Dzieciaki mają osobne pokoje i przestrzeń do biegania. Zastanawiałam się chwilę "czy nie odbieram im dzieciństwa i znajomych z trzepaka?". Okazuje się jednak, że na naszym osiedlu domków szeregowych w co drugim są już dzieci, a pozostali mają je w planie. Poza tym dziś znajomych zdobywa się w przedszkolu, szkole, potem na zajęciach pozaszkolnych.

Póki co wszędzie będziemy wozić dzieci, bo są za małe, aby gdziekolwiek same miały wychodzić. Nie sądzę, żeby osoby mieszkające w centrum Warszawy kupiły 3-letniemu dziecku bilet i kazały samemu dojechać do przedszkola. Na tym etapie po prostu trzeba dowozić dzieci niezależnie od tego, czy mieszka się w mieście czy na obrzeżach. Kiedy syn dorośnie, kupimy mu samochód, aby nie czuł się zależny od komunikacji miejskiej. Będzie miał jedno zadanie: dbać o siostrę, zanim sama nie zrobi prawa jazdy. Poza tym dzieciaki mają na Kabatach dwie babcie, prababcię i ciocię, więc mają gdzie przenocować.

Zrobiliśmy gruntowne przemeblowanie. Zamiast sypialni - pokój dziecięcy
Natalia, mama 2-letniej Heleny

Nasze dwupokojowe mieszkanie było przez kilka lat idealne dla naszej dwójki i zwierząt. Gdy pojawiła się córeczka, metraż też nie stanowił problemu, bo jej pierwsze meble trafiły do naszej sypialni, a w dużym pokoju nastąpiło małe przemeblowanie, aby miała więcej miejsca do pełzania i raczkowania.

Córeczka rośnie, powiększa się jej "majątek". Zabawki - chociaż wydaje nam się, że ich wcale nie kupujemy, a od znajomych dostaje raczej inne rzeczy - chyba same się duplikują. Zaczęły już dominować w dużym pokoju. Staraliśmy się je upychać w pojemnikach, ale zaczęły nam przeszkadzać. Ostatnio zrobiliśmy więc kolejne przemeblowanie i zrezygnowaliśmy z sypialni na rzecz pokoju dziecięcego. Zdajemy sobie sprawę, że zabawki i tak wyruszą w podróż po mieszkaniu, ale według nas to najlepszy czas, by córeczka miała własny pokój.

Oczywiście ciężko będzie nam zrezygnować z wielkiego łóżka, którego nie trzeba ciągle ścielić, ale to aktualnie jedyne rozsądne rozwiązanie. Jeśli chodzi o meble, wiele nie musieliśmy zmieniać. Może to zabrzmi dziwnie, ale nasze mieszkanie było przygotowanie na przyjęcie dziecka na długo przed tym zanim zdecydowaliśmy, że zostaniemy rodzicami. Wszystko przez... naszego psa. Mieszkanie urządziliśmy tak, by ustrzec różne ważne przedmioty przed psimi zębami, a także, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. Zapunktowało to, gdy nasza córeczka zaczęła się wspinać po meblach - nie musieliśmy się martwić, że złapie za coś nieodpowiedniego i zrobi sobie krzywdę. Nie miała też dostępu do ważnych dla nas rzeczy.