Niedozwolone klauzule w umowie z deweloperem

Nie tylko największa w Polsce firma deweloperska J.W.Construction Holding przegrała w Sądzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Niedozwolone klauzule w umowach podsuwało i wciąż podsuwa klientom więcej firm - ustaliła ?Gazeta?

Zobacz także:

Nie dać się oszukać przez dewelopera

Zanim kupisz mieszkanie w wielkiej płycie

Jak sprzedać odziedziczony dom bez podatku

Deweloperzy doskonale wiedzą, że mogą dyktować warunki klientom, bo chętnych na mieszkania jest więcej, niż się ich buduje. Od około roku w dużych miastach znów mamy rynek dewelopera.

Tymczasem mało kto wie, że sąd zakwestionował już blisko 50 takich klauzul. A wyrok dotyczący J.W. Construction, firmy, która ma na koncie ponad 13 tys. mieszkań i 300 domów, i pod tym względem jest liderem na rynku, jest najbardziej spektakularny. Wczoraj napisaliśmy, że sędziowie uznali za niedozwolone aż 13 z 15 zaskarżonych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów klauzul. Np. taką, która umożliwia firmie wydłużanie terminu zakończenia inwestycji nawet o trzy miesiące z powodu złej pogody.

Sąd jest za, a nawet przeciw?

Co na to deweloper? - Nie zgadzamy się z orzeczeniem sądu - stwierdził wczoraj prezes J.W. Construction Holding Ryszard Matkowski. Zapowiedział, że firma odwoła się do sądu apelacyjnego. Co więcej, do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sporu deweloper nie zrezygnuje z niekorzystnych dla klientów zapisów w umowach. Matkowski przekonuje, że w podobnej sprawie, wniesionej przez jednego z klientów, ten sam sąd, ale w innym składzie stwierdził, że klienci firmy mają wpływ na treść umów.

Jednak w środę Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów był innego zdania. Zaś w czwartek dodatkowo pognębił J.W. Construction, oddalając jego odwołanie od decyzji prezesa UOKiK, który nakazał stosowanie w reklamach firmy cen brutto (z podatkiem VAT). Zdaniem sądu tylko cena brutto daje konsumentowi obiektywną informację, ile musi zapłacić za mieszkanie. Dotyczy to wszystkich deweloperów!

"Czarna lista" UOKiK

J.W. Construction Holding nie jest jedynym deweloperem, którego umowy wzbudziły zastrzeżenia UOKiK. W 2003 r. urząd skontrolował 164 firmy i stwierdził, że aż 66 z nich proponowało klientom niekorzystne warunki. UOKiK zakwestionował też 26 ze 137 umów w spółdzielniach mieszkaniowych.

Jakie są efekty tej kontroli? Dariusz Łomowski z UOKiK poinformował, że sąd uznał ostatecznie za niedozwolone klauzule sześciu firm. UOKiK wymienia je na stronie internetowej (www.uokik.gov.pl) w "Rejestrze postanowień wzorców umowy uznanych za niedozwolone". Były to klauzule: zielonogórskiego Przedsiębiorstwa Inżynieryjno-Budowlanego "San-Bud", gliwickiej spółki Miły Dom, Przedsiębiorstwa Budowlanego "Warta" z Gorzowa Wielkopolskiego, łódzkiej spółki BRE Locum, krakowskiej - Budrem, oraz toruńskiej firmy Budlex.

Ponadto - jak wynika z rejestru - indywidualni klienci wygrali w sądzie spór o klauzule z firmami: Echo Investment, Dom Invest, Bien Haus (obecnie Bien Zenker).

Klient, któremu nie podoba się podsuwana przez firmę umowa, może poskarżyć się do UOKiK-u oraz powiatowego lub miejskiego rzecznika konsumentów (wymienieni są na stronie internetowej urzędu).

Firma nasz pan

Zakwestionowanych przez sąd klauzul nie wolno stosować także innym deweloperom. Tymczasem wielu z nich się tym nie przejmuje. Podobne zapisy odkryliśmy w umowach sygnatariuszy tzw. Kodeksu Dobrych Praktyk stworzonego przez Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD). A organizacja ta, jak twierdzi, skupia tylko firmy "świadczące najwyższej jakości usługi". Co gorsza, liczba potencjalnie niebezpiecznych dla klientów paragrafów zamiast maleć, rośnie. W umowach deweloperów można znaleźć np. przepisy pozwalające im na administrowanie wybudowanym przez siebie budynkiem przez rok lub dwa. W ten sposób decydują o tym, kto będzie dostawcą usług telefonicznych, telewizyjnych czy internetu. - To trwa zwykle kilka miesięcy, ktoś musi przecież zarządzać budynkiem w tym czasie - przekonuje Jacek Bielecki z PZFD.

Jego zdaniem, gdy tylko powstanie wspólnota mieszkaniowa w budynku, może zmienić administratora i dostawców.

Prawdziwym majstersztykiem jest paragraf wstawiany do aktu notarialnego kupna/sprzedaży mieszkania, w którym "strony oświadczają, że nie zachowują względem siebie żadnych roszczeń wynikających z umowy przedwstępnej sprzedaży". Klient podpisując taki papier, nie może więc domagać się np. zapłaty zaległych kar umownych, bo przecież... sam się ich zrzekł.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.