PO zamurowała PiS

Prace nad zniesieniem pozwoleń na budowę ruszyły w pełni - poinformowała "Rzeczpospolita". Tradycyjne pozwolenie ma zastąpić rejestracja projektu budowlanego w starostwie lub u prezydenta miasta. Jednak czy rzeczywiście mamy szansę na szybkie pozbycie się zbędnych formalności związanych z budową domu?

"Rewolucja w przepisach budowlanych. Żeby postawić własny dom, nie trzeba będzie czekać miesiącami na zgodę urzędników" - pisaliśmy w "Gazecie" w styczniu 2007 r. To było za rządów koalicji PiS, Samoobrony i LPR. Od tego czasu zmieniło się już trzech ministrów odpowiedzialnych za budownictwo, a pomysł zniesienia pozwoleń na budowę wciąż pozostaje na papierze. W poniedziałek przypomniała o nim "Rzeczpospolita". Według tej gazety, "w kwietniu pakiet zmian - m.in. prawa budowlanego oraz ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym - ma trafić do konsultacji społecznych".

Sęk w tym, że od konsultacji do uchwalania ustawy droga jest jeszcze daleka. A co gorsza, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że obecnej ekipie rządowej, podobnie jak poprzedniej, nie zależy na czasie.

Rząd PiS poderwał się do sprintu dopiero po sygnale o przyspieszonych wyborach. Jednak opozycja "podstawiła mu nogę" i w efekcie słynny projekt specustawy Barszcza (nazwanej tak od nazwiska ówczesnego ministra budownictwa) mającej radykalnie uprościć procedury budowlanej nie został uchwalony.

PiS nie dał za wygraną. Wkrótce minie pięć miesięcy, od kiedy posłowie tej partii wnieśli do Sejmu projekt po raz drugi. Jednak próżno by szukać tego dokumentu wśród druków sejmowych. Dlaczego? Bo zablokował go marszałek Sejmu z PO. Może politycy Platformy i PSL liczą na to, że za kilkanaście miesięcy Polacy zapomną, że to nie oni, ale PiS pierwszy zaproponował zniesienie pozwoleń na budowę?

Politycy z partii Jarosława Kaczyńskiego najwyraźniej obawiają się tego "zapomnienia", bo na początku lutego skierowali do Sejmu swój inny "stary" projekt ustawy "o wspieraniu remontów i termomodernizacji". Wkrótce to samo zrobił rząd, który przejął i lekko zmodyfikował projekt PiS-owski. Oba są więc niemal identyczne. Z tym że rządowy nazywa się inaczej - "o wspieraniu termomodernizacji i remontów".

A teraz pytanie: który projekt trafił do pierwszego czytania w Sejmie jako pierwszy? Oczywiście rządowy! A w tej sytuacji poselski nie jest już potrzebny.

Na początku listopada ubiegłego roku ustępujący PiS-owski minister budownictwa Mirosław Barszcz zaapelował do pozostałych partii, by potraktowały sprawę uproszczenia procedur budowlanych priorytetowo, aby już wiosną inwestorzy mogli skorzystać z ułatwień. Jednak zamiast współpracy mamy wojnę na projekty. A inwestorzy? Niech poczekają do wiosny. Pytanie - którego roku?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.