Dość tych wizualizacji! Czas wziąć się do roboty.

Obiecanki cacanki a naiwnym mieszkańcom ...urzędnicy i inwestorzy zamiast tak potrzebnych inwestycji pokazują kolejne makiety. Gdyby zebrać tylko wszystkie stołeczne wizualizacje i umieścić je na mapie, Warszawa byłaby dziś jednym z najatrakcyjniejszych miast Europy. Niestety, większość tych wizualizacji w ogóle nie powstaje. Mieszkańcy żyją złudzeniami, że ich dzielnica zyska większy prestiż, dogodną komunikację, nowoczesne biura czy centra. Ich naiwność wykorzystują deweloperzy, którzy chwalą się swoimi inwestycjami. Ale mieszkania w tak atrakcyjnych i prestiżowych dzielnicach o wiele więcej kosztują

Dwa duże, nowe klocki, tuż obok makiety Pałacu Kultury i Nauki. Obydwa wieżowce do złudzenia przypominają drapacze chmur z komputerowych gier dla dzieci. Ale to nie nowa wirtualna gra dla dzieci chcących pobawić się przed komputerem w Boba Budowniczego. To - zdaniem stołecznych urzędników - niewielka część nowego planu zagospodarowania dla placu Defilad. "Tym razem" ten nowy plan zakłada m.in. cztery asymetrycznie ustawione wieżowce (wszystkie mają powyżej 200 m) w parku Świętokrzyskim. Oprócz tego komputerowy program pomógł stworzyć kilka innych 120 - metrowych wieżowców, szereg niższych 30-metrowych wieżowców. Do tego zaplanowano nowe ulice, prestiżowy bulwar wzdłuż Alei Jerozolimskich a także nowe ulice i tunele. Liczne podziemne przejścia dla pieszych mają sprawić, że nowy plan ściśle zintegruje plac Defilad z resztą miasta. Wszystko to ładnie wygląda w komputerze czy na kolorowych wydrukach, ale... Samo uchwalenie takiego planu to zajmie minimum 12 miesięcy i weszłoby w życie dopiero po zmianie obowiązującego dziś studium zagospodarowania miasta. Obecnie w całym ścisłym centrum nie mogą powstawać budynki wyższe niż 30 metrów.

Ta inwestycja będzie naj, naj, naj

Niemal za każdym razem jest tak samo. Szumnie zapowiadana konferencja prasowa, stoły uginające się wykwintnych posiłków i wynajęci kelnerzy, którzy uwijają się niczym w ukropie, by ze wszystkim zdążyć na czas. Niejednokrotnie takiej konsumpcji nie powstydziłaby się królewska rodzina. I jeszcze masa urzędników w przypadku urzędów lub pół agencji PR, gdy inwestycję ogłasza prywatna spółka biegających wokół zaproszonych gości, by wszystkie ważne informacje zostały przekazane. Za każdym razem słyszymy również, że akurat ta inwestycja jest "Naj, Naj, Naj". Do tego dochodzą dziesiątki ciekawostek, że będzie to najnowocześniejsza konstrukcja, że do tej budowy zostanie użytych dziesięć milionów ton najlepszego żelastwa, miliony ton innych materiałów sprowadzonych z dalekich krajów, że będzie to najwyższa budowla w kraju lub w Europie lub jej dwie wieże będą miały największą kubaturę na naszym kontynencie. A do tego zostanie wydanych kilkaset milionów złotych, dolarów czy euro, by za dwa lata wszyscy mogli podziwiać super dzieło. I jeszcze najważniejsze: kolorowe mapki, wizualizacje, jakich jeszcze nikt nie ma, nikt nie widział, nikt nie zrobił przed nami. Wszystko po to, by jeszcze dziś miliony mogły zobaczyć, co to będzie za prawdziwe cudo. Gdy miną te dwa lata po budowli, jak wielokrotnie powtarza mi zaprzyjaźniony pracownik biura prasowego, po budowli nie będzie ani widu ani słychu. Czasami - dodaje - wysyła się kolejną zaplanowaną wizualizację lub korzysta z tzw. szablonu odpowiedzi; a to, że doszło do nieoczekiwanej zmiany planów, wystąpiły niespodziewane problemy natury technicznej, koszt inwestycji przekroczył planowany kosztorys, wstrzymano budowę przez protesty mieszkańców, zawinili ekolodzy a ostatnio modne się stało zwalanie całej winy na wszędobylski kryzys. Najczęściej nikt jednak nie pamięta już, kto i co obiecywał dwa, trzy lata temu. A prawda jest taka, że większość z tych przepięknie opisywanych inwestycji nigdy nie powstaje.

Chcesz sprzedać mieszkanie? Dodaj ogłoszenie w naszym serwisie

Déja vu

Mam takie dziwne odczucie, że ta sytuacja jakby nie raz a wiele razy się już w przeszłości wydarzyła. Niemożliwe? A jednak. Ten nowy plan, zrywa z tak forsowaną przez wiele miesięcy przez stołeczny ratusz koncepcją eliptycznego bulwaru wokół Pałacu Kultury. A jakież to były piękne plany. Może nawet lepsze od tych obecnie. 13 lutego 2008 roku wydział prasowy stołecznego ratusza przedstawił wizualizacje propozycji zagospodarowania otoczenia wokół Pałacu Kultury i Nauki. Tłumaczono wówczas, że to wszystko po to, by Warszawa nie sprawiała wrażenia jedynej europejskiej stolicy pozbawionej wielkomiejskiego centrum. Po wielekroć słyszałem, że to ma być już ostateczne rozwiązanie. I co? I znów widzę kolejne nowe klocki w komputerze lub nowe mapki, wizualizacje na swojej skrzynce mailowej. Problem zabudowy centrum ma już swoją historię, do której sami warszawiacy dorobili dziesiątki legend. Zaczęło się po 1989 roku, kiedy pojawiły się pierwsze głosy, by zburzyć postsowiecki pomnik, jak wówczas mówiono o Pałacu Kultury i Nauki, popularnie nazywanym PeKiNem. Przeważyły jednak głosy rozsądku, by zabudować go kilkunastoma wyższymi drapaczami chmur. Dwa lata później ogłoszono wielki konkurs, a spośród wielu propozycji wybrano dwie najlepsze prace. Nowa zabudowa i drapacze chmur miały mieć łączną powierzchnię 650 tys. m kw. I na tym cały konkurs i jego dalsze plany budowy się zakończyły. Potem przez lata były to mniejsze to większe próby zmian na wizualizacjach, ale na tym się zazwyczaj kończyło. W 2003 roku pojawiły się głosy, że ścisłe centrum stolicy powinno być wielofunkcyjne. Wokół Pałacu Kultury miało powstać osiedle budynków mieszkalnych z nastawieniem na apartamentowce o wysokim standardzie oraz biura i hotele. Także i te wizualizacje bardzo ładnie wyglądały. Do dziś na samo tylko wspomnienie niejednemu urbaniście łza się w oku kręci. Kolejne rewolucyjne zmiany w planie zagospodarowania tego terenu pojawiły się w 2005 roku. Jak przekonywali urzędnicy Ratusza, to wreszcie miało być nowoczesne miasto jakiego mieszkańcy Warszawy nie musieliby się wstydzić. Ratusz dał sobie trzy lata, by pod Pałacem Kultury wyrosły pierwsze budynki godne europejskiego centrum stolicy. No i wyrosło piękne wirtualne centrum. W realu, tak jak to miało miejsce trzy lata temu tak jest i dziś, a wokół Pałacu hula zimny jesienny wiatr.

Porównaj oferty kredytów w naszym Centrum Finansowym

Papierowe lotniska, drogi i sieci autostrad

Podobnie było z tysiącami kilometrów dróg ekspresowych i autostrad, nowoczesnych połączeń kolejowych, po których pociągi w naszym kraju miały nie tylko jeździć, ale i unosić się nad szynami z prędkością powyżej 200, 300 a nawet i więcej kilometrów na godzinę. Tymczasem jak jest nawet nie trzeba nikogo przekonywać. Gdyby zebrać te wszystkie plany i złożyć w jedną mapkę to takiej siatki połączeń nie powstydziliby się nawet nasi zachodni sąsiedzi. Do tego dojdzie kilkaset, nawet bardzo ciekawych planów inwestycji, które miały powstać za finanse unijne. Choć wiele projektów powstaje, reszta w dalszym ciągu pozostaje na papierze. Swoją cegiełkę dołożyli tutaj i deweloperzy, którzy w czasie boomu budowlanego obiecywali "cuda wianki", tj. najwspanialsze osiedla, rezydencje czy apartamenty. To wszystko z własnymi uliczkami dojazdowymi, placami zabaw, galeriami, sklepami czy terenami przeznaczonymi pod rekreację. Dziś wycofują się z tych przepięknych obietnic tłumacząc swoje decyzje kryzysem finansowym, trudną sytuacją ekonomiczną oraz brakiem zainteresowania ze strony kupujących. A co z tymi, którzy widząc te plany odkładali grosz do grosza, by spełnić swoje marzenia? Mogą zostawić sobie na pamiątkę prześliczne wizualizacje. Tak było z wrocławskim Sky Tower , 258 metrowym wieżowcem budowanym za ponad 400 milionów euro, który miał stać się nową wizytówką jednego z najbogatszych Polaków, ale i Wrocławia . Wiele osób nadal wierzy, że prace nad jego budową zostały - jak niedawno ogłosiła spółka - tylko wstrzymane na pół roku. Nawet jeśli budowa ponownie ruszy, nie będzie to już ten sam najwyższy budynek, który mogliśmy podziwiać na wizualizacji. Podobnie było i jest w innych miastach i regionach Polski. Miały być przebudowy całych centrów, obiecywane obwodnice czy nowoczesne parki rozrywki, które miały przyciągnąć do miasta kolejnych inwestorów z wielomilionowym kapitałem. Miały być nowe bazy lotnicze dla tanich przewoźników, które zrewolucjonizowały podróże Polaków. Dziś po trzech, czterech latach kilkanaście tanich linii lotniczych zrezygnowało z lotów do naszego kraju. Nici także z wielkiego konkursu na drugie lotnisko dla Warszawy. Połowa Mazowsza inwestowała w grunty, projekty i specjalistów, by załapać się na wielomiliardowy kontrakt na budowę lotniska i całej infrastruktury. Podobno nawet po wielkich bojach zwyciężył Mszczonów i jego koncepcja wydawała się najlepsza ale i tu na wizualizacjach i obietnicach się skończyło. Nawet branża budowlana nie może wywiązać się ze swoich obietnic. Przy wylotówce na Gdańsk miała powstać inwestycja przypominająca skalą jedynie warszawskie miasteczko Wilanów . W pobliżu trasy E 77 miało zamieszkać aż 30 tys. osób. No właśnie. Miało. Nawet hurraoptymizm jaki towarzyszył nam po wyborze Polski na współorganizatora mistrzostw Europy w piłce nożnej niewiele tu zmienił. Miały powstać hotele i stadiony, o jakich zachodni turyści będą mówić opisując nasz kraj po powrocie z Euro. Na trzy i pół roku przed imprezą, w Poznaniu organizatorzy nie mogą pomieścić 15 tysięcy osób, które przyjechały na szczyt klimatyczny. Goście z kilkudziesięciu krajów muszą spać w wynajmowanych od mieszkańców domach. W Gdańsku już dziś mówi się o wypożyczeniu od armatorów najlepszych statków, które będą robiły za bazę noclegową dla zagranicznych gości. Jeszcze gorzej wygląda sprawa nowoczesnych stadionów, jakie widzieliśmy na wizualizacjach a raczej dzikich działek czy gruzów, jakie są zamiast nich. Zanim kilka dni temu rozpoczęto pierwsze prace na stadionie Legii, co pół roku pojawiała się kolejna wspaniała wizualizacja stadionu. Wykonawcami raz miały być firmy portugalskie, innym razem niemieckie a to znowu polskie do spółki z chińskimi. Było także kilka ładnych projektów stadionu Polonii czy całe centra bazy sportowej jak w przypadku warszawskiego Hutnika. I na tym koniec. Wizualizacje poszły w świat a naród niech czeka. Nie obyło się także bez większych wpadek. Spycharki, które równały teren pod Baltic Arena w Gdańsku, musiały przerwać pracę, bo pracownicy nie mieli odpowiednich uprawnień. Bez uprawnień był także pracownik, który wbijał pierwsze wielkie pale pod przyszły Stadion Narodowy w Warszawie. W Poznaniu podczas kontroli inspektorów na stadionie miejskim okazało się, że robotnicy nie są odpowiednio zabezpieczeni przed pracą na wysokości. Kierownik stracił zatrudnienie, pracowników skierowano na inny obiekt, a prace na stadionie zostały na pewien czas wstrzymane. Czy coś się zmieniło do dziś na lepsze? Niewiele. Nadal żaden z tych stadionów ani w niewielkiej części nie przypomina tego, co miasta-organizatorzy tak dumnie prezentowali na wizualizacjach.

Chcesz kupić mieszkanie lub dom? Przeszukaj nasze oferty

Symulacja zacienienia Parku Świętokrzyskiego przez wieżowiec

Dzielnice pełne cudów i ...szkiców

Najwięcej niespełnionych inwestycji jest w Warszawie. A jak wiadomo stolica zawsze wszystkich interesuje. Do tego miliardowy budżet, dzięki któremu można pozwolić sobie na więcej niż inni. Pod względem obietnic wybudowania nowych inwestycji, których nie powiedzmy jeszcze nie ma, Warszawa i na tym polu już dawno wyprzedziła pozostałe miasta. A miało być tak: Wola stawia na nowoczesność - zapewniano przed dwoma laty, ponownie zapowiedzi słyszeliśmy także i przed rokiem. Ulica Grzybowska miała zamienić się w warszawski Manhattan. Dawne tereny poprzemysłowe miały zamienić się w nowoczesne osiedla. Kilka budów nawet na najstarszych mieszkańcach nie zrobiło większego wrażenia. Na atrakcyjności miał zyskać także i Targówek. Dzielnica miała kusić perspektywami rozwoju i dobrej komunikacji. A planowana budowa drugiej linii metra, która dzięki unijnym dotacjom miała pod koniec 2012 roku połączyć Bródno i Gocław z Bemowem i Wolą tylko zachęciła dużo większą liczbę klientów do zakupu mieszkań u deweloperów. Po kilku takich zapowiedziach w jednej jak i drugiej dzielnicy deweloperzy kupowali grunty, gdzie tylko było można, po czym ceny za metr kwadratowy w ciągu kilku dni szybowały do kosmicznych wysokości. Do dziś na kilkunastu ofertach widać planowaną linię metra. Kilku inwestorów nie wspomina nawet, że jest to planowana budowa. Eksperci mówią zaś, że na całym odcinku metro nie powstanie przed 2020 rokiem. Po takich zapowiedziach wiele osób zdecydowało sie na zakup przysłowiowej dziury w ziemi. Dziś nie mogą odżałować tej decyzji. Choć powstały budynki nie powstała żadna nowa droga, a oferty budowy metra przestały być aktualne. Powstały za to bardzo ładne szkice Traktu Południowopraskiego. Studium przestrzenne inwestycji mówi o ponad 6 tys. mieszkań planowanych w rejonie ulic Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Ostrobramskiej. Od kilku lat słyszymy również o reprezentacyjnym charakterze ulicy Francuskiej na Pradze. Nowe oblicze Pragi miały wyznaczyć także dworce kolejowe i zagospodarowanie terenu wokół nich. Zapowiadana rewolucja wokół stadionu Narodowego zaskoczyła nawet mieszkańców Pragi. Zwycięski projekt został nawet publicznie wystawiony, tak by można go było oglądać przez kilka dni. Miała być piesza promenada między rondem Waszyngtona a ulicą Targową, plac o rozmiarach Rynku Starego Miasta, 160-metrowy wieżowiec w miejscu obecnego dworca PKS czy chociażby wspólny terminal kolei, warszawskich tramwajów oraz niewybudowanego metra. Na 40-hektarach miały powstać także biurowce, hotele, centrum kongresowe, centrum rozrywkowe czy hala widowiskowo-sportowa na 20 tys. widzów. Do tego parkingi i drogi dojazdowe oraz mieszkania w budynkach do wysokości 60 metrów Całość wokół prześlicznie zaprojektowanego Stadionu Narodowego. W ogóle całość na wizualizacji wygląda przepięknie. Były projekty na żółtym tle, były i na zielonym. Jednym słowem do wyboru do koloru, jak kto chce. Możnaby godzinami stać i wpatrywać się w te budowle, gdyby nie były one z klocków w komputerze. Ale za wizualizację należy się szkolna szóstka. Tych szóstek dworcowych uzbierałoby się o wiele więcej. Podobnie ma wyglądać Dworzec Wschodni, a na miejscu zburzonego Dworca Centralnego miał powstać wysoki biurowiec z nowowybudowanym dworcem mającym być wizytówką stolicy. Dziś już wiadomo, że na Euro dworzec nie zostanie wybudowany. Dobrze, że nikt nie wpadł na pomysł, by wyburzyć obecny dworzec, bo gdzie każdego dnia ponad 400 tysięcy ludzi przez najbliższe pięć lat przyjeżdżałoby do Warszawy. Jeszcze inny pomysł był z Dworcem Zachodnim, równie zaniedbanym i obskurnym co dwa poprzednie. Na planach nowa stacja ma być przesunięta o kilkaset metrów. To też miałby być nowoczesny dworzec na miarę zachodnich stacji. Przynajmniej na papierze. A żeby tego było mało pomyślano niemal o całej linii kolejowej w stolicy. Odnowy miała się doczekać stacja Dworzec Powiśle. A w Ursusie miał powstać dodatkowy peron tuż przy osiedlu mieszkaniowym. Gdy ta informacja ujrzała światło dzienne, od razu deweloperzy zaczęli intensywniej reklamować swoje budowle. Z kolei obiecany przez miasto od wielu lat most Północny oraz most Krasińskiego miał ułatwić mieszkańcom Białołęki dojazd do pracy jak i szybki powrót do domu. W ciągu kilku lat na zakup mieszkania na Białołęce zdecydowało się kilkadziesiąt tysięcy młodych osób ufając, że wkrótce będzie to bardzo atrakcyjna dzielnica. Zaufali urzędnikom i dziś muszą często stać po półtorej, dwie godziny w jedną stronę, by przejechać przez Wisłę. Kolejne zmiany terminów budowy mostów i najnowsze wizualizacje sprawiły, że wiele osób sprzedaje swoje mieszkania szukając bardziej atrakcyjnych dzielnic do zamieszkania. Ludzie są tak zdesperowani, że pozbywają się swoich mieszkań schodząc z ceny nawet i o sto tysięcy złotych. Dziś nawet cena 5 tys. zł za metr kwadratowy na Białołęce nie przyciąga zbyt wielu chętnych do zakupu mieszkania w tej dzielnicy. Pojawili się za to odważni deweloperzy, którzy wspólnie z miastem chcieli uruchomić tramwaj wodny, przewożący mieszkańców Białołęki do kilkunastu ważnych punktów w stolicy w kilkanaście minut. Ostatnio padła nawet propozycja, by zmodernizować Kanał Żerański, wokół którego powstają ładne osiedla a nie ma chętnych do zakupu mieszkań.

Chcesz sprzedać mieszkanie? Dodaj ogłoszenie w naszym serwisie

Niekończące się wyliczanki, kolejne przesunięcia terminów

Najnowsze wieści nie przynoszą nic dobrego. Mówią jedynie o kolejnych opóźnieniach kluczowych inwestycji komunikacyjnych. Ratusz zrezygnował jak na razie z przedłużenia ulicy Lazurowej przez dwie dzielnice: Ursus i Włochy. Już wiadomo, że budowa jednej z najważniejszych zachodnich tras miasta nie zacznie się przed 2013 rokiem. Kto będzie chciał kupić mieszkanie w dzielnicy, z której dojazd do pracy zajmuje tyle samo czasu co jazda pociągiem pospiesznym z Łodzi do Warszawy . Pół roku temu miała rozpocząć się przebudowa skrzyżowania ulic Alei Jerozolimskich i Łopuszańskiej. Na początku roku szumnie zapowiadano koniec z uciążliwymi korkami na jednej z głównych arterii miasta. Trzeba przyznać, że wizualizacje robiły na mieszkańcach olbrzymie wrażenie. Jedno z najbardziej zakorkowanych skrzyżowań miało mieć aż dwa poziomy i bezkolizyjnie rozwiązywać wszelkie przejazdy. Później niż obiecywano powstanie też linia tramwajowa przez nieistniejący jeszcze most Północny na Nowodwory. Przeciąga się również budowa praskiej obwodnicy, a przebudowa Ronda Wiatraczna, choć obiecana nie doszła jeszcze do skutku. Nie powstały także obiecane bezkolizyjne skrzyżowania Trasy Siekierkowskiej z ulicą Sobieskiego, Bonifacego, Nowoursynowską czy al. Wilanowską. Budowa całej Trasy Siekierkowskiej miała zakończyć się w 2004 roku, przynajmniej tak obiecywali ówcześni włodarze miasta. - Nie przebudowano ulicy Wołoskiej, nie połączono ulicy Woronicza z ul. Żwirki i Wigury, nie wybudowano obiecanej trasy tramwajowej od Ronda Zesłańców Syberyjskich, nie powstały obiecane baseny - skarżą się w listach do redakcji nasi czytelnicy. Samych, tylko tych najważniejszych wyliczanek jakie przysłali w swoich listach nasi czytelnicy jest kilkadziesiąt i dotyczą inwestycji w różnych dzielnicach.

Porównaj oferty kredytów w naszym Centrum Finansowym

Wizualizacja zabudowy przed Pałacem Kultury

Warszawka się śmieje

- Jak to jest, że się obiecuje a później tego nie robi - pyta Adam Cieślak z dzielnicy Śródmieście. - Z blisko trzydziestu obiecanych parkingów "Parkuj i jedź", w mojej dzielnicy powstały tylko trzy - mówi. - Miały rozładować korki, tymczasem nic takiego nie ma miejsca. Zamiast tego ktoś wpadł na pomysł, by nie wpuszczać samochodów do centrum miasta. To kpina z mieszkańców mająca zakryć niewywiązanie się urzędników z obietnic. Oni czegoś nie zrobili, my mamy ponosić karę - opowiada. - W Śródmieściu miały też powstać parkingi podziemne a nic takiego się do dziś nie buduje. Jak tak dalej pójdzie to w tej dzielnicy nie da się mieszkań - dodaje. Największe rozgoryczenie wśród mieszkańców Warszawy wzbudziły kolejne linie metra. W lutym, gdy ciągle jeszcze trwały prace przy budowie pierwszej linii metra, a miasto nie zaczęło budować drugiej nitki, w planach pojawiła się trzecia linia. Fachowcy przeanalizowali kilka wariantów, by wybrać najlepsze rozwiązanie. Trzecie linia miałaby przebiegać od Dworca Zachodniego do Stadionu Dziesięciolecia. I wówczas okazało się, że planowana trasa przechodzi zbyt blisko kolei. - Dlaczego nie wybudować dodatkowych pięciu linii metra - pytali wówczas nasi czytelnicy. Sprawdziliśmy. Nie było to takie trudne. Na mapie Warszawy każdy bez trudu może stworzyć nie tylko drugą czy trzecią linię metra, ale i czwartą, piątą, szóstą, siódmą oraz ósmą nitkę, która będzie przebiegała dookoła Warszawy i pozostałych linii. Możemy mieć przynajmniej na mapie lepszą podziemną kolej niż mają w Paryżu i Londynie. Bo skoro urzędnicy mogą rysować dowoli to, dlaczego zwykli mieszkańcy nie mogą. I w jednym jak i w drugim przypadku szkice pozostaną tylko na papierze. To jednak nie koniec opowiadania bajek przez urzędników i speców od komputerowej roboty. Nie mogąc wybudować dwóch tak oczekiwanych mostów przez Wisłę magistrat postanowił, ze będzie w stolicy ...trzeci most podwieszany na linach. Kolejna podwieszana przeprawa przez Wisłę miałby powstać w tej, a gdyby się nie udało to w następnej kadencji. Kiedy zapyta wielu mieszkańców. Najwcześniej w 2015 roku będzie można pojechać z Wilanowa do Wawra. To popularnie nazywany przez konstruktorów most na zaporze, którą planowano w Warszawie jeszcze w czasach poprzedniego ustroju. Razem z prowadzącą do niego trasą połączy skrzyżowanie Powsińskiej i Augustówki na granicy Wilanowa i Sadyby z ulicą Zwoleńską w Międzylesiu. Od lutego jednak ambitne plany ucichły. Może jednak warto poczekać na czwarty lub piąty projekt. Być może okaże się, że te wizualizacje są o wieel lepsze. Gdyby ktoś chciał wcześniej przeprawić się przez Wisłę musi usiąść przed komputerem i narysować sobie most w nowym miejscu. Gdy nie wyszło z mostami postanowiono zmienić oblicze miasta pod innym kątem. Hiszpański rząd miał rzekomo zapłacić ćwierć miliona złotych za projekt przykrycia Trasy Łazienkowskiej. Jej budową miałyby zając się hiszpańskie firmy. Trzeba przyznać, że wizualizacja spacerujących mieszkańców Warszawy po wspaniałym nowym stołecznym spacerniaku robiła wrażenie nawet na zagranicznych turystach. Później pojawiły się kolejne podobne pomysły. Ktoś chciał zakryć tory kolejowe przy rondzie Zawiszy, ktoś inny przebudować całe rondo. Na kolejne koncepcje nie trzeba było długo czekać. 700-metrów Doliny Służewieckiej miało znaleźć się w tunelu. Inny wariant mówił o dwóch kilometrach tej ulicy budowanych od nowa pod ziemią. Jednym z ostatnich pomysłów jest przebudowa ulicy Marszałkowskiej, tak by samochody jeździły w tunelu. Warszawka się na to wszystko przygląda i śmieje się z politowaniem. Nie do śmiechu jest za to mieszkańcom Żoliborza, którzy nieraz pytali, kiedy powstanie nowy projekt przebudowy ulicy Andersa. Projekt powstał, ale ugrzązł w szufladach. Zamiast jednej ulicy po jednym pasie ruchu w każdą stronę miały być dwie jezdnie z dwoma lub trzema pasami. Tymczasem obecny wiadukt nie wytrzymał próby czasu i wkrótce zostanie zamknięty dla kierowców. Już dziś mieszkańcy Żoliborza oraz osoby przyjeżdżające na dworzec Warszawa Gdańska nie mogą dojechać ani tramwajem ani autobusem do centrum miasta. Każdego dnia tłumy osób pieszo idą do najbliższego węzła komunikacji. Nawet najlepsza wizualizacja ich nie cieszy, bo taka sytuacja nie zmieni się przez najbliższe dwa lata. Osobiście nie mam nic do wizualizacji. Są one potrzebne, by mieszkańcy widzieli jak będzie wyglądało ich miasto. Chciałbym jednak, by te pomysły wychodziły dalej niż poza program komputerowy. Bo jak tak dalej pójdzie to całe te mistrzostwa Europy w 2012 roku będą również zorganizowane wirtualnie. Zbudujemy w komputerze makiety stadionów, drogi, lotniska i hotele. Niemieccy, francuscy czy hiszpańscy kibice usiądą przed swoimi komputerami, wsiądą w swoje wirtualne samochody i będą nimi jechać do Polski, bo wizualizacjach naszych dróg. Podobnie zrobią piłkarze zagranicznych drużyn. Swoje mecze będą rozgrywać siedząc przed komputerem, gdzie w sieci połączą się z polską wersją gry UEFA 2012. Ich piłkarze kontra nasi, każdy przed swoim komputerem. A to wcale nie jest takie złe rozwiązanie. Mamy duże szanse na sukces, wszak w wizualizacji jak i grze na komputerze jesteśmy naprawdę najlepsi.

Interesujesz się architekturą? Wejdź na www.bryla.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.